To będą kolejne święta, w które nie nauczyłam się dekupażować bombek i żadnego innego świątecznego akcentu też nie było i już nie
będzie a szkoda, bo to dobry moment na poużywanie najbardziej kolorowych
z kolorów, ale nie było czasu i tylko mam nadzieję, że
nie zaśniemy przy wigilijnym stole ze zmęczenia po próbie odgruzowania
ruderki na tych kilka świątecznych dni, bo potem wszystko i tak wróci do stanu sprzed. Nasze wigilijne menu będzie zawierać potrawy: cozdążętobędzieaconietonie jednak myślę sobie, że będą to święta, których nigdy nie zapomnimy i życzę wszystkim, którzy zaglądają na
mojego bloga żeby dla Was były też niezapomniane, choć
niekoniecznie spędzone w śpiworach na deskach podłogowych i jeszcze spokojne i mądre cokolwiek to dla
kogokolwiek znaczy.
piątek, 23 grudnia 2011
czwartek, 15 grudnia 2011
Relacja z frontu robót
Do tytułu dzisiejszego posta użyłam kawałka komentarza jednej z moich blogowych koleżanek i mam nadzieję, że nie będę posądzona o kradzież
praw autorskich, ponieważ bardzo mi pasował. A na początek mam prawdziwy a nieudawany stary klamot, bo ponad czterdziestoletnią walizkę znalezioną na strychu ruderki i mam nadzieję upchnąć w niej wszystkie serwetki.
Zmontowałam też taką małą tabliczkę, którą umieszczę gdzieś w widocznym miejscu w wejściu do domu żeby nam przypominała, że nadeszła chwila żeby tu i teraz tzw. świat zewnętrzny zostawić w już tyle.
A poniżej wisienka na torcie albo kwiatek do kożucha jeszcze nie wiem, bo wygrzebaliśmy ze strychu piękny, stary magiel, choć w pierwszej chwili zastanawiałam się, co to za ustrojstwo.
Prawie na wszystkich rękodzielniczych blogach święta a u mnie nic, ponieważ od siedmiu miesięcy w każdy weekend i
kilka dni w tygodniu po robocie tyramy przy remoncie ruderki, bo poza dachem i
hydrauliką wszystko robimy sami oczywiście pod wodzą małżonka, który jest
niewątpliwym bohaterem w naszym domu jednak trudno przeskoczyć
pewne trudności np. dostarczono nam trzy
czwarte prysznica (być może cały mógłby wyglądać z naszej strony na zachłanność), wszelkie mazidła nie chcą schnąć, bo potrzebują ciepła by się razem związać w pary, trójkąty lub
więcej a my wciąż czekamy na pozwolenie zainstalowania ogrzewania gazowego,
które otrzymuje się w tym kraju coś od ośmiu do piętnastu miesięcy i zanim się ten
fakt ukonstytuuje możliwe, że przyjdzie nam przetrwać całą zimę w
temperaturze od 2 do12 stopni. Dlatego też temat świąt to zupełna abstrakcja zarówno na blogu jak i w naszych wyziębionych sercach.sercach
Gdy zapytano Russela, czy mógłby napisać historię ludzkiej głupoty, ten odpowiedział:
- Oczywiście, że mógłbym. Ale ta historia zanadto pokrywałaby się z historią powszechną.
wtorek, 6 grudnia 2011
Wyniki candy Mikołajkowego
Przepraszam, że o tak tak późnej porze zamieszczam tego posta a z nim wyniki, ale maszyna losująca zawieruszyła się przy ciężkiej pracy i późno dotarła do domu a na dodatek podejrzewam, że w taki dzień przepchnięcie posta i tak będzie trwało wieki. Jak już wspominałam nietypowe załączniki zostały rozdane a nawet podejrzewam, że się zaaklimatyzowały i została do rozlosowania sama materia nieożywiona, czyli stadko serwetek i podkładki do kawy. Roman dziś wyjątkowo nie asystuje, ponieważ zorganizował sobie (czytaj: stłukł i wydoił) pół butelki neospazminy i posypia gdzieś po kątach, ale wreszcie maszyna losująca została uruchomiona
i wylosowała przy pomocy spracowanej przy remoncie ruderki mężowskiej dłoni:
i wylosowała przy pomocy spracowanej przy remoncie ruderki mężowskiej dłoni:
Polcię. Gratuluję Droga Polciu i proszę o podanie adresu na maila: wieczorki13@wp.pl
A jak może zauważyliście jednym z elementów technicznych maszyny losującej jest taca, która jest moim ostatnim zdekuażowanym wytworem a jednocześnie zajawką kompletu, który zamierzam zrobić w ściśle nieokreślonej, ale niezbyt odległej przyszłości, ponieważ zafascynowały mnie te starożytne obrazki, jednak chyba krócej by było wymienić, co mnie nie fascynuje.
A jak może zauważyliście jednym z elementów technicznych maszyny losującej jest taca, która jest moim ostatnim zdekuażowanym wytworem a jednocześnie zajawką kompletu, który zamierzam zrobić w ściśle nieokreślonej, ale niezbyt odległej przyszłości, ponieważ zafascynowały mnie te starożytne obrazki, jednak chyba krócej by było wymienić, co mnie nie fascynuje.
A na pocieszenie dla tych, które nie wygrały - ja też jak zwykle nic nie wygrałam, ale biorąc pod uwagę moją wybitną na tym polu aktywność o czym świadczą prehistoryczne bannerki na pasku bocznym, bo rekordzista wisi tam od sierpnia (wiem, wiem zapraszałyście mnie, łącznie z Polcią, ale wszystko przez ten wredny brak czasu) zatańczy potrząsając dźwięcznie męskimi wdziękami oczywiście Mikołaj.
wtorek, 29 listopada 2011
Kilka wymęczonych klamotów
Bardzo serdecznie witam nowych
obserwatorów i bardzo się cieszę, że się zapisujecie i tych trochę „starszych”
też witam i też się cieszę, bo jeśli nie uciekacie to już jest powód do radości
i z pozostałych osób, które tu zaglądają regularnie albo od czasu do czasu też
się cieszę i dziękuję za miłe słowa w komentarzach i ciepłe a nawet gorące
słowa pod adresem Romana, który żyje w zupełnej nieświadomości.
A na dziś przygotowałam kilka różnych
rzeczy, które odstały swoje w kącie, bo w pierwszej wersji trochę, co można nazwać stanem dojrzewania, który trwa różnie w różnych przypadkach.
Przy tej karafce stwierdziłam, że o taką masę szkła i takie kształty należy zawalczyć
i co prawda w drugiej wersji też ma defekty, bo pojazdy wychodzą jej za mocno na boki żeby nie powiedzieć bokami, ale jest lepiej.
A na koniec deska, której nie
pokazałam z ostatnim kompletem, ponieważ nijak nie mogłam jej
wkomponować w kadr z pozostałymi rzeczami, bo ciągle coś gdzieś wystawało, więc
dziś deska solo.
Nie znam dosłownie tej mądrej myśli, którą usłyszałam już nie pamiętam gdzie, tym bardziej nie wiem, kto to powiedział, ale chodzi mniej więcej to, że:
Znaleźć pasję to jakby podarować
sobie drugie życie
poniedziałek, 7 listopada 2011
Toil de jouy czyli odrobina Francji w pigułce
Dokonując małego rozrachunku
gdzieś, kiedyś na starym blogu pisałam, że bardzo lubię wzory z motywem toile de
jouy a na tym stuknęło mi dwadzieścia wpisów i nic tym bardziej, że papier z tym motywem zaczął mi już zaczął mchem obrastać. Powstał, więc taki oto mały komplecik w
stylu shabby schic z motywem toil de jouy i z motywem Romana od czasu do czasu zupełnie gratis.
Nigdy nie używane korale czy dzbanek wszystkożernemu Romanowi smakują wybornie jak widać.
Toil narodził się oczywiście we
Francji i oznacza dosłownie tkaniny z Jouy-en-Josas, co jest nazwą miasteczka, w
którym jest produkowany. Zwykle jest to czarny, niebieski lub ciemno-czerwony
wzór na białym tle przedstawiający sceny z życia wsi francuskiej rzadziej kwiaty,
choć widziałam wiele innych wzorów na kolorowym tle. Produkcja trwała
nieprzerwanie od XVIII wieku, ale renesans przeżywa od 2000r, kiedy to sięgnęli po
niego znani projektanci ubrań.
Osobiście nie przepadam za garniturami z motywem wielokrotnie powielonej trzody chlewnej lub grajków przydrożnych grających zazwyczaj na fletach, ale już na tapety, zasłony a zwłaszcza meble mam zawsze nastawione radary i nieważne jakie są motywy.Zdjęcia pochodzą ze stron:
Osobiście nie przepadam za garniturami z motywem wielokrotnie powielonej trzody chlewnej lub grajków przydrożnych grających zazwyczaj na fletach, ale już na tapety, zasłony a zwłaszcza meble mam zawsze nastawione radary i nieważne jakie są motywy.Zdjęcia pochodzą ze stron:
czwartek, 27 października 2011
Małe candy z ewentualnym małym załącznikiem
Małe candy serwetkowe chciałabym dziś zaproponować trochę nieplanowane, ale o tym później, ponieważ ostatnio
serwetki u mnie w niełasce a małe dlatego, że wyłącznie dla obserwatorów, czyli
jeśli ktoś już jest moim obserwatorem może z marszu zostawić komentarz pod tym
postem oraz podlinkować zdjęcie na swoim blogu a jeśli nie jest moim obserwatorem to
przedtem powinien nim zostać a potem podlinkować zdjęcie na swoim blogu, czyli sztampowe zasady. Serwetek ile jest nie powiem, bo cenzura nie śpi w każdym
razie na tę znaczącą kupkę można wpisywać komentarze do 5 grudnia a losowanie
odbędzie się 6 grudnia, czyli w Mikołajki. W każdym razie jest ich ponad setka.
Stosik serwetek z profilu w otoczeniu różnych kończyn dawno nie pokazywanego Romana.
A to byłby cały Roman gdyby nie serwetki.
Stosik serwetek z profilu w otoczeniu różnych kończyn dawno nie pokazywanego Romana.
A to byłby cały Roman gdyby nie serwetki.
Candy jest trochę przy okazji a głównym
powodem wpisu jest konieczność rozdystrybuowania wspomnianego w tytule załącznika,
którym są trzy kocięta do wyboru, ale nie do koloru, bo wszystkie czarne, dwie
kocice i samiec, które bardzo pilnie szukają domu a więcej informacji u koleżanki na blogu podlinkowanym poniżej fotki małych urwisów. Na tym zdjęciu akurat są tylko dwa, ale ponieważ są identyczne, to nawet jedno może robić za wszystkie. Oczywiście zgłoszenie ewentualnej chęci do wzięcia w posiadanie kota nie jest
warunkiem udziału w candy.
Chciałabym zasygnalizować,
że jutro zgodnie z kalendarzem nietypowych świąt jest międzynarodowy dzień
odpoczynku od zszarganych nerwów, na który osobiście bardzo czekam cały rok i
cieszę się, że wreszcie doprowadzę swoje nerwy do pionu a teraz odrobina psychologii z górnej półki.
Dlaczego kot jest lepszy od kobiety?
1.
Kot wie, że go kochasz i świata poza nim nie widzisz i
nie musisz mu tego setki razy powtarzać.
2.
Kot żąda tylko jednej miski na dzień i może ona być
wypełniona suchą karmą.
3.
Kot sam wskakuje do łóżka
4.
Kot może oglądać razem z tobą mecze i nie marudzi, że
pijesz za dużo piwa.
5.
Gdy wychodzisz z kolegami na piwo cieszy się jak
głupiec, bo wie, że poleży sobie w spokoju na kanapach.
6.
Kot ma własna toaletę i nigdy nie zwraca ci uwagi na
pozostawioną podniesioną deskę klozetową
7.
Kot obejdzie się bez fryzjera.
8.
Kot ma jedno futro na całe życie.
1.Kot nie narzeka kiedy dostaje jedzenie z puszki
2. Nie musisz udawać, że podoba ci się to, co
twój kot przywlecze do domu.
3. Gdy kot wskoczy na twoje kolana, wystarczą
delikatne pieszczoty aby go usatysfakcjonować.
4. Nie musisz nigdy spędzać czasu z matką swojego
kota.
5. Nieogolony kot wygląda lepiej niż nieogolony
facet.
6. To nic jeżeli kot będzie się ocierał o twoją
najlepszą przyjaciółkę.
7. Kot wie, że jesteś kluczem do jego szczęścia...
Mężczyzna myśli, że to on jest szczęściem.
Co jeszcze faceta łączy z kotem ?
1. Wrzeszczy kiedy jest głodny.
2. Zawsze pcha się do łóżka.
6. Nie lubi obcinania pazurów.
7. Czasem ma problemy z trafieniem do kuwety.
8. Ciężko przemówić mu do rozumu.
9. Jak jest zły, to zaszywa się w kącie i się nie
odzywa.
10 Nie wyjaśnia, czemu zniknął na cały dzień.
Na koniec krótki film o kotach, z którego niezbicie wynika, że nudzić się z nimi nie można podobnie jak z facetami tylko muzyka straszna, więc lepiej wyłączyć głośniki.
poniedziałek, 17 października 2011
Mocno spóźniony krótki remontowo-bieszczadzki reportaż urlopowy
Dziś post na rzecz kurzu i bałaganu wszak roboty trwają. Pierwsza to fotka kredensu, kóry wyszlifowałam a w jakim był stanie nawet nie pokażę, bo nie przyszło mi do głowy zrobienie zdjęcia w takim był stanie.
Wymieniliśmy
wszystkie otwory okienne i drzwiowe i zrobiliśmy milion innych bardziej i mniej
ciekawych rzeczy, ale największym wyczynem było powiększenie okna, dzięki czemu
wnętrze ruderki zmieniło się na zawsze, choć walka o światło będzie trwała
nadal. Ponadto zyskałam w moim słowniku nowe słowo - nadproże, które do tej pory jakoś mi umykało,
a którego wcale nie widać i dobrze, bo jego uroda jest wątpliwa i nieadekwatna
do zamieszania, ilości pracy, pieniędzy i nerw.
Powyżej ja jako panienka ze świeżo wykutego okienka. Zdjęcie pstrykał małżonek i raczej nie będzie on moim Arturo Morim, bo wyglądam jakby w letargu a fryzura oraz zestaw garderoby mocno odbiega od miastowych standardów, co oczywiście nie jest jego winą.
Powyżej ja jako panienka ze świeżo wykutego okienka. Zdjęcie pstrykał małżonek i raczej nie będzie on moim Arturo Morim, bo wyglądam jakby w letargu a fryzura oraz zestaw garderoby mocno odbiega od miastowych standardów, co oczywiście nie jest jego winą.
Generalnie plan B to pełne zieleni,
spokojne miejsce do życia, w którym pozornie nic się nie dzieje zupełnie jak w
polskim kinie. Ale powoli rozpoznajemy wśród ciszy nie tylko śpiew czy kłótnie ptaków, ale np. odgłosy łupienia i łupania naszych orzechów przez pewną sprytną
małą złodziejkę.
Czasem wykorzystując chwilowy brak
drzwi zawita duży zwierz, który zwiedziwszy dom spocznie oczekując wraz z nami
na dostawę tychże drzwi, bo wyprosić go nie było odważnych.
To zdjęcie bardzo starej, zardzewiałej, przesuwnej bramy. Co może być osobliwego w bardzo starej, zardzewiałej, przesuwnej bramie? To, że nie chce się przesuwać, ponieważ nastąpiła symbioza bramy z drzewem i żeby ją otworzyć jedna osoba otwiera bramę a druga musi odciągać drzewo. Taka ciekawostka techniczno-obyczajowa jakby z filmu Barei.
A propos drzwi zyskałam unikatową
wiedzę, że pion i poziom to dwie bestyjeczki, które się nienawidzą i chodzą
oddzielnymi drogami, przez co ludzie używają bardzo brzydkich słów. Kiedy w
końcu złapaliśmy ten cholerny pion i poziom a ja zyskałam osobliwe doświadczenie
godne każdego CV jako trzymacz drzwi stwierdziliśmy, że mamy dość roboty i
trzeba się wyrwać z tego kieratu choćby na kilka dni. Tak dzięki drzwiom klamka
zapadła i wyruszyliśmy w Bieszczady oczywiście, bo gdzieżby indziej i
wylądowaliśmy w maleńkiej miejscowości Krzywe, gdzie powracamy jak przy nerwicy natręctw kiedy nie mamy ochoty na żadne eksperymenty.
Widok z tarasu z Sokolego Pola, na który patrzę ciągle od nowa i ciągle jestem nienasycona.
Potem trochę męki, czyli moje
gramolenie się na szczyty i dopiero tam małżonek zaczyna czuć się bezpieczny i
pewny, że kończy się moje zrzędzenie, które jak przy odruchu Pawłowa jest
nieodłączne i proporcjonalne do zmęczenia. A poniżej sens tego gramolenia, o
którym ciągle zapominam i muszę sobie ciągle od nowa przypominać, czyli widoki
okraszone powiewami wiatru i iluzorycznym poczuciem wolności, ale nie tylko, bo wreszcie bez wyrzutów sumienia
mogę zjeść czekoladę tym bardziej, że proporcje, co do podziału ustalam sama.
albo zrobić sobie głupawe zdjęcie
w kubku parującej herbaty,
albo zza mężowej za pazuchy, bo nigdzie
indziej takie rzeczy nie przychodzą mi do głowy.
Ale ponieważ podobno szczęście w nadmiarze może nudzić czas powrotu nadchodzi nie wiadomo skąd i kiedy i przychodzi również czas leczenia poobcieranych stóp i obolałych pośladków.
Ponieważ dziewczyny umieszczają
na blogach różne przepisy kulinarne a ja ostatnio prawie nic nie pichcę, ponad
to, co do życia niezbędne a i to najczęściej z torebek a wszystko przez ten
upierdliwy plan, B, który jak się dopełni i zamieszkamy w ruderce to z nader
wyemancypowanej niewiasty przeistoczę się w najbardziej zakurzoną kurę domową a
w garach tkwić będę do ostatniego tchnienia a dziś wrzucę przepis na szarlotkę
w wersji dla mężczyzn i mimo, że niewielu takich tu zagląda to panie z
pewnością im ten przepis podetkniecie. Skąd wiem? Hmmm… mój już miał
podetknięte.
Pesymista to optymista z praktyką
życia. Optymista to pesymista, który wziął się do roboty.
Marcin Niewalda
niedziela, 25 września 2011
Porządkomani ciąg dalszy, czyli życie podporządkowane porządkom
Wszystko, co ostatnio robię
powstaje szarpanymi rzutami na taśmę i bynajmniej nie są to rzuty milowe. Wszystko oczywiście przez plan B, który
coraz bardziej miota naszym dotychczasowym rytmem życia. Mimo wszystko powstała kolejna partia
pudeł po butach, które robione są z myślą o stworzeniu stanowiska do dekupażowania i odpowiedniej segregacji, ale póki, co tkwić
muszą w górnych partiach wysokich mebli.
W ramach porządków zdekupażowałam
również a właściwie okleiłam po całości tubę po alkoholu, w której trzymam nareszcie
poukładane papiery ryżowe.
Poezja z kropli rosy czyni diament, a
filozofia ukazuje, że to jest złudzenie.
Ludwig Andreas Feuerbach
sobota, 10 września 2011
Deco-mania ilości
Nawiązując do komentarzy z poprzedniego
wpisu wynika, że wiele osób ma jeszcze na strychach, w piwnicach, komórkach
podobny naszemu kredens albo pamięta, że gdzieś u dziadków, rodziców, wujków
był sobie taki traktowany pół żartem, pół serio i wywołane zostały do tablicy
echa tamtych lat. Wspomnienia zawsze
warto ratować przy okazji ratując świat przed kolejnym śmieciem i dziś
kolejne duże zwierzę. Kiedyś, gdzieś zapoczątkowałam wyliczanie
rzeczy, które nasza małżeńska Sp. zoo ma do remontu i są to: trzy kredensy trzy stoliki, szafa trzydrzwiowa, krzesło, zydelek itp. itd. oraz
dębowa beczka.
Ze względu na przyspieszenie
realizacji planu B tempo prac zdobniczych też uległo przyspieszeniu i
uprawiając slalom pomiędzy ekipami fachowców staramy się w miarę możliwości odnawiać kolejne
przedmioty. Z tym kredensem nie było już tyle zachodu, co z pierwszym,
bo był w lepszym stanie i poprzednie wcielenie prezentuję poniżej.
Malowany był metodą tzw. suchego
pędzla, czyli minimum farby maksimum zdecydowania, na górnej części użyłam
cracli, i papieru do print
room oraz matowego fluggera, co najmniej razy dwa.
W kąciku muzycznym Deep Purple i
proszę nie uciekajcie w popłochu na dźwięk tych słów, ponieważ to przepiękna od
pierwszego do ostatniego taktu ballada, która jak się ją usłyszy „chodzi”
jeszcze jak cień przez jakiś ściśle nieokreślony czas.
Przyjąć laur to znaczy zdradzić rozmiar
swojej głowy.
Stanisław Jerzy Lec
piątek, 19 sierpnia 2011
Deco-mania wielkości
Obiecane duże zwierzę, że tak powiem chciałabym
dziś zaprezentować, bo kredens z lat pięćdziesiątych, na który sporo czasu nam się zeszło i oczywiście nie
ozdóbki ten czas zajęły, ale sprawy techniczne, czyli, wymiana zawiasów,
szybek, gałek, dorabianie deszczułek boazeryjnych a przede wszystkim
szlifowanie a wszystko między wycinaniem drzew, koszeniem trawy, siewem i
zbiorem plonów roślin nie do końca zidentyfikowanych oraz wykuwaniem dziur
miedzy pokojami, po których nie wiedzieć, czemu zostaje tyle gruzu, co po
tunelu La Manche,
ale jak się panią motywację poszczuje panią powszechną mobilizacją to tylko rok
i już kredens skończony.
Chyba nie będzie dziwne jak powiem, że gro tej czarniejszej od smoły roboty wykonał małżonek pracując czasami bohatersko przy temperaturze minusowej, sposób ozdobienia to plątanina naszych wspólnych wizji i pomysłów a kolor, który mu wybrałam jest już odpowiednio ciepły i będzie kolorem wiodącym w ruderce no i postarzyłam odrobinkę. Cóż za dziwna idea odnawiać kredens przez rok żeby znowu wyglądał jak stary. Szołmastgołon.
Nowe stemple zakupiłam, które uwielbiam, więc należy się
spodziewać stemplowania przedmiotu każdego w zasięgu wzroku.
Nie jest to nasz kredens, ale pamiętam dzień, kiedy wyrzucony został taki sam z naszego domu, co nawet kilkuletniemu dziecku, jakim wtedy byłam przyniosło ulgę taki to był obciach go mieć a w zamian dostarczono nam gładziutkie, błyszczące, nowoczesne meble z płyty paździerzowej.
Jest to na razie
największa rzecz,
jaką wyremontowaliśmy, choć dwie trzydrzwiowe szafy cierpliwie czekają i
była
propozycja na wyremontowanie drugiego takiego samego, ale trzeba by
robotę
rzucić no i ruderkę rozciągnąć. Zdjęcia zrobione są oczywiście w
jednej z izb ruderki, więc na ścianach w bardzo widoczny sposób zalega
warstewka czarnego i mocno już nieświeżego oddechu czasu.
A to jak widać stare oblicze kredensu. Kolega pomagający nam przy wyrzucaniu pierwsze co chciał wyrzucić to właśnie ten kredens.
Ponieważ bardzo lubię motywy z
tymi widokami, którymi ozdobiłam już kilka mebli i prezentowałam je na starym
blogu, ale na tym błąkają się nieco bezpańsko, więc wrzucam je przy dzisiejszej okazji dla przypomnienia i uporządkowania, czyli krzesła, stolik i pawlacz.
Ostatnio na palnie B zakończyła pracę pierwsza tura fachowców dostarczając nam całą gamę głębokich przeżyć wewnętrznych z tym związanych, ale dając jednocześnie poczucie posuwania się do przodu, bo przecież do tyłu też można. W najbliższych tygodniach nastąpi ofensywa kolejnych ekip, których działania spowodują jeszcze większą demolkę oraz głębszy drenaż naszych portfeli, ale po tym będziemy już mogli wziąć się za bary z ruderką sam na sam.
Na koniec krótka obserwacja zachowań psa z wysokim
poziomem neurotyzmu na średnio obcym terenie, czyli podczas działań właścicieli
psa prowadzących do realizacji planu B:
objawy negatywne:
- podkurczony nieustająco ogon,
- wywalony nieustająco jęzor,
- stosunek do łona przyrody –
obojętny,
- potrzeby poznawcze – zerowe,
- przydatność psa do celów
ochronnych w ostateczności sygnalizacyjnych – zerowa,
- wysoka upierdliwość psa objawiająca
się niedopuszczeniem do oddalenia się psa od nóg właściciela do 2 m również podczas targania
szafy trzydrzwiowej przez właścicieli psa wiążąca się z całym spectrum zagrożeń: od utraty
szafy przez utratę psa do utraty właścicieli psa.
Objawy pozytywne:
- brak skłonności do obżarstwa,
- brak kolejnego objawu
pozytywnego.
Około 18-stej nastąpił całkowity zanik
zachowań ruchowych psa ze względu na wysoki poziom zmęczenia fizycznego i związany
z tym zanik upierdliwości psa
z wysokim poziomem neurotyzmu na średnio obcym terenie, ale zostało to spełnione pod pewnym warunkiem: właściciel psa również zamarł w bezruchu żeby pstryknąć fotkę.
Ze wszystkich zwierząt jeden człowiek umie się śmiać, choć on właśnie ma najmniej powodów.
Ernest Hemingway