poniedziałek, 30 września 2013

Pstry wpis, bo i w głowie jakoś pstro



Zgodnie z powiedzeniem, że kto rano wstaje ten jest niewyspany myślę sobie jak wiele dobrego jest w stanie zdziałać odpowiednia ilość snu i oczywiście łyk bieszczadzkiej atmosfery. Te mikroskopijne w skali roku sielskie chwile stabilizacji emocjonalnej od razu zaowocowały odmiennymi, złapanymi jak kiepski złodziej na gorącym uczynku przemyśleniami, że pozostawiony w tzw. tyle świat wcale bez nas nie zbankrutuje wręcz przeciwnie pewnie ma się doskonale. Wystarczy tak krótko nic nie musieć albo musieć to,  co się chce a człowiek dochodzi do tak odkrywczych wniosków i co gorsze przypomina sobie o jakiś bezlitośnie zarzuconych marzeniach.
Na pamiątkę tegorocznego pobytu w Bieszczadach kilka fotek zwierzęcych par, które zrobiłam w szpitalu dla chorych i zranionych zwierząt w Lisznej, a które udało mi się uchwycić w obecności jakiejś bardzo różnie usytuowanej, niewidocznej osi



Jadąc na oparach tych urlopowych wspomnień żeby nie dopuścić do pustostanu na blogu w miesiącu wrześniu po urlopowych i służbowych wojażach uwieńczonych oczywiście zwolnieniem lekarskim,  ostatnim rzutem na taśmę zrobiłam min. taki słoneczny komplet, przed nastaniem jesieni z tą jej nobliwą i co tu gadać pełną klasy kolorystyką.




Do wykonania kompletu użyłam min. zestawu do decoupage firmy Corex, która jest dystrybutorem niemieckiej firmy Nerchau w Polsce. Nie mam wielkiego doświadczenia w ilości przetestowanych produktów, bo jak mi coś przypasuje to się przyzwyczajam, ale coś tam konstruktywnego może uda mi się napisać.

Po pierwsze brawa za pojemniczki, bo dla tych, które używając farb malują całą okolicę łącznie z sobą znacznie zmniejsza to straty, gdyż jest prosty i bezpośredni dostęp do preparatu i nie trzeba się mocować przy jego otwieraniu albo w pocie czoła szukać machiny, którą uda się przepchać jakiś mikroskopijny dziubek. Najbardziej podobał mi się klej wydajny i gęsty, więc przy serwetkach było mniej niż zwykle problemów z przerywaniem tym bardziej, że na butelce jest bodajże pięć różnych motywów z serwetek o bardzo różnej jakości.
Podobnie jest z farbami, które też są gęste a przy okazji nasycone i rozbrykane kolorystycznie, co daje możliwość tworzenia i mieszania kolorów przy użyciu naprawdę maleńkich ilości.



Dla stonowania nastroju zrobiłam świecznik z kieliszka z nieśmiałym i prostym jak drut reliefem, używając glitter linera również firmy Nerchau, który ma bardzo cieniutki dziubek, co tym razem jest dużym plusem i jest bardzo istotne dla początkujących, bo i tak nie raz i nie dwa zdarzyło mi się postawić plamę lub za dużą kupkę. Nie pytajcie ile ćwiczyłam przed postawieniem pierwszych reliefowych kulfonów, ale bardzo się cieszę, że się zmobilizowałam, bo to mój bardzo mały krok, ale jak wiemy niektóre kroki mają duże znaczenie czasem dla całej ludzkości. Podsumuję ten zestaw tak: nie wszystkiego użyłam, ale tego, co użyłam na niczym się nie zawiodłam i pewnie jeszcze wrócę do tych preparatów, których nie użyłam.



Jeszcze etiu zmalowałam z pałacem i truskawkami aby wreszcie czerwone pomidory w moim domu nie czuły się tak osamotnione i nie pytajcie dlaczego nad truskawkami jest napis orange, bo po pierwsze robiłam je z odpadków podekupażowych a właśnie taki samotny odpadek mi został, po drugie potrzebny był niebieski do przełamania żółcio-czerwieni a po trzecie nie miałam napisu truskawki, no bo kto ma?


 
I jak, co roku działania prewencyjne polegające na odsuwaniu od siebie myśli o powrocie do rzeczywistości zawiodły, bo jak u większości z nas jak bumerang wrócił moment, kiedy dźwięk budzika wyrywał ze snu a pod skromne progi zajechał przysłowiowy wózek, który każdego zmusza do zgięcia karku, aby łatwiej go było ciągnąć. Reszty dopełnia ten pokręcony szary ważniak - mózg oraz nieubłagany sztywniak - czas, którzy w zgranym duecie bezszelestnie i podstępnie zamieniają księcia w żabę, czyli urlopowy nastrój w zagonioną codzienność. Jednak przyjaźnią, miłością, pasją albo jeszcze czym innym, co tam kto umiłował możemy odczarowywać księcia, choćby na krótkie chwile. Metoda zależy od nas.