poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ważne są tylko te dnie, które jeszcze przed nami

Są takie dni, kiedy można powoli otworzyć lekko opuchnięte powieki po średnio przespanej nocy i bez pośpiechu związanego z pogonią za chlebem udać się do kuchni by palec majestatycznie kliknął na  prztyczek czajnika a potem z gorącą, pachnącą kawą udać się w drogę powrotną do ciepłego jeszcze łóżka z  wyrzutem zerkając w okno na tysiące niczemu niewinnych przecież kropel deszczu, zadając sobie pytanie czy jutro też będzie im się tak chciało? Można nie wsłuchiwać się kurczowo w ciepłe głosy trójkowych reporterów obwieszczających aktualny czas oszczędzając tym samym kilka milisekund na odwrócenie głowy i obrzucenie zawsze tak samo zdumionym wzrokiem zegarka,  bo można zupełnie spokojnie zatopić się w myślach o tym jak wiele udało się wczoraj załatwić ważnych, przykrych czy też zupełnie głupich, urzędowych spraw. Potem w lekko opuchnięte powieki po średnio przespanej nocy wklepać żel ze świetlikiem, zrobić makijaż, który nie ma misji zauroczenia kogokolwiek i wybrawszy t-shirt i  dżinsy zamiast urzędowego mundurka pojechać na drobne zakupy typu apaszka, torebka, parasolka. W drodze powrotnej zajrzeć do dawno nieodwiedzanej knajpki w stylu shabby shic i wchłonąć szarlotkę z lodami mając gdzieś ilość kalorii przypadających na jej centymetr kwadratowy. Wróciwszy do domu, odespać te kilka godzin po średnio przespanej nocy oraz przygotować mało uroczysty obiad z jajecznicy i chlebowego palucha.
Są takie dni kiedy wieczorem idzie się spać z nadzieją, że ta noc też będzie przynajmniej średnio dobrze przespana a rano niebo uwolnione zostanie od  tysięcy niczemu niewinnych przecież kropel deszczu.
Lubię takie leniwie i spokojne dni, kiedy pod ręką zawsze znajdzie się chwila na oswojenie się z nowymi problemami, przeszeregowanie ich a po negocjacjach z własnym niezaprzęgniętym do codziennej gonitwy umysłem udaje się wyprzeć za marginesy logiki te sztucznie stworzone przez własne demony. Jednak ten dzień nie miał na to żadnych szans i tylko pozornie był leniwy i spokojny, bo zakupiona apaszka, torebka, parasolka były kruczo czarne a następny dzień, który przepięknie zdołał wyzwolić się od  niczemu niewinnych przecież kropel deszczu był dniem pożegnania z bardzo bliską osobą, która nigdy nie widziała, co ja tutaj wyczyniam. Może teraz.



Mimochodem wyszedł mi czarny ten komplet.


Nie płacz, że coś się skończyło tylko uśmiechaj się, że ci się przytrafiło.