Dlaczego na wariata? Bo zupełnie nie przygotowany albo może nie tak jak bym chciała, ale zirytowała mnie ciemność panującą na blogu od ponad kwartału, bo świat coraz bardziej się
z tej ciemności wyłania a to, że nie bloguję wcale nie znaczy, że nic nie
robię.
Kolejna komódka
tym razem w szarościach, która wcale nie wygląda tak jak na tym zdjęciu, bo
przyszła właścicielka postanowiła trochę pozmieniać, więc następnym razem
będzie jej ostateczna mam nadzieję odsłona a drugą nadzieję mam na to, że nie stanie
się to za kolejny kwartał.
Powyżej zeszyt ozdobiony
papierem ryżowym i elementem do srapbookingu a poniżej kolejna zakładka, bo
przecież nie mogłam odpuścić niemal gotowej zawieszce po dżinsach i jej nie
ozdobić.
Szklane urządzenie o
specyficznych kształtach ozłociłam a raczej osrebrzyłam szlgametalem, ale ponieważ
na to wszystko poszedł bitum to i tak wyszło złoto. Będą kolejne, bo szklanych urządzeń o specyficznych kształtach jest u mnie pod dostatkiem.
Ponieważ nie było ani
świątecznego ani noworocznego postu mały świąteczno-noworoczny kolaż z ozłoconym koniem, odlotowym kotem wśród świątecznych światełek i
kilka bombek i można do tego podejść w sposób dwojaki, jako kolaż bardzo spóźniony
albo tez zwiastujący kolejne święta.
Przeczytałam osławione Milennium Stiega Larrsona - Mężczyźni, którzy nienawidzą
kobiet, która w zasadzie podobała mi się jednak do żadnej polaryzacji w moich zwojach nie doszło. Owszem ciekawie uknuta fabuła i wnikliwie
postawiona psychoanaliza rodziny, w której padła zbrodnia, która wcale nie
padła, jednak książka jest dla mnie za gruba czytaj: zbyt rozwlekle napisana.
Początek rozkręcał się całą wieczność w środku coś złapało za gardło, ale potem
odpuściło i tak było do końca.
Może gdybym nie przeczytała Milczenia owiec byłaby większym przeżyciem,
ale póki, co jak dla mnie nikt poza Thomasem Harrisem nie jest w stanie z tak szatańskimi
szczegółami opisać tego, co miele się głowie psychopaty i lepiej nie mylić z
filmem, który co prawda dostał Oscara, ale był namiastką napięcia, które w
książce trzymało na zabój, ale nie o tym.
W Milennium język jest prosty i przejrzysty i
to jest zaletą książki, ale być może jestem pokręcona, że lubię, skojarzenia,
przenośnie i zawijasy słowne, więc jeśli jest za prosto zwoje też mi się niebezpiecznie prostują. Albo ogrom okrucieństwa i w zasadzie w thrillerach
chodzi o potężną dawkę okrucieństwa takiego gdzie flaki dzielone są na, czworo,
ale tu za bardzo roiło się od popaprańców i miałam wrażenie, że za moment wymkną
się autorowi spod pióra by wykrzyknąć – a cóż to za filozofia zamordować kogoś
z rodziny przecież tu wszyscy zasługują na odrobinę wyrafinowanej tortury. Z
ww. powodów po następne części
sięgnę w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Człowiek
to rzeczownik, a rzeczownikiem rządzą przypadki