Trochę nagięłam w czasie to candy, ale
chciałam bartdziej galowo wraz z pięćdziesiątym postem, który to
właśnie dziś wypada i tradycyjnie obrządek techniczny z tym związany zostawiam
na koniec, bo kilka myśli mnie prześladuje na temat stadium pasji, w jakiej
obecnie się znajduję.
Dawno, dawno temu załączyłam na blogu filmik z
pewnego intrygującego wykładu pt. – Pudełka nicości, w którym w kosmicznym skrócie chodziło o to, że
każdy facet powinien mieć prawo do robienia tego, co chce, kiedy chce a
zwłaszcza nie robienia tego, czego nie chce też wtedy, kiedy chce a kobieta,
która mu taką możliwość odbiera jest zołzą. Małżonek powiedział kiedyś jak
targałam przed sobą kilka pudełek z klamotami dekupażowymi, zza których
nie było mnie widać, że ja to mam dużo takich pudełek nicości. Uśmieliśmy się
oboje i w duchu przyznałam mu rację, bo odkryłam świat, który zatrzasnął drzwi codziennej rutynie oraz zdałam sobie sprawę z upływu czasu i nie wylewania go z kąpielą, ale
dostałam też po łapkach i zrozumiałam, że tej gonitwy się nie wygra można
maksymalnie wyśrubować harmonogram życiowy, bo czas to wiadomo drań i ani go
rozciągnąć, ani przekupić no i szybko
pojawiają się skutki uboczne choćby zdrowotne a i męża trzeba ofuknąć po raz
setny, kiedy mnie napastuje z pilotem w ręku - no i po co ty tak się męczysz?
lub robi rewoltę na temat kolejnej walizki ze śmietnika. Teraz się
śmieje, że stoi w przedpokoju zawsze gotowa.
Wracając do przyziemnych spraw technicznych
związanych z candy zasady jak zwykle, czyli:
- komentarz pod tym
postem,
- załączenie poniższego zdjęcia-baneru na swoim blogu,
- mile widziane dodanie
się do obserwatorów.
Co wchodzi w skład candy jak widać na załączonym obrazku: taca, puszka, kartka, stos kilkudziesięciu serwetek oraz w ostatniej chwili dorzuciłam zakładkę, więc jeszcze muszę ją postarzyć i wylakierować.
A losowanie odbędzie się również jak widać na załączonym obrazku 7 kwietnia i życzę wam am miłej zabawy no i powodzenia.