Zwolenniczki bielenia, shabby shic’u i monochromatyki
niech lepiej założą dziś ciemne okulary by nieco zamortyzować kolory, bo oto
poszłam za złotym ciosem i wykończyłam pudełko, które zaczęłam tuż na wstępie
„kariery dekupażowej”, ale te azjatyckie motywy przerosły moje najbardziej kreatywne zwoje, które wręcz zastygły nagle jak tragiczne postacie w Pompejach. Małżonek nazwał je pudełkiem o wielu twarzach i myślę
sobie, że nadzwyczaj zmyślny egzemplarz mi się trafił.
Światełkiem dla zagubionych zwojów okazały się właśnie złocenia często towarzyszące pełnym głębi, ciepłym kolorom stylu orientalnego. Niestety seria wybuchów związanych z elektryką w naszym domu spowodowała przesunięcie pasji na boczne tory, bo niby decoupage nie jest na prąd, ale wraz z padaniem kolejnych urządzeń kultowe hasło - ciemność widzę stało się faktem natomiast reanimacja maszynerii i wyjście z mroku trwało, bo trzeba było zsynchronizować fachowców o różnych specjalizacjach.
Pudełko potraktowałem głównie szlagmetalem i chyba nie znam delikatniejszego surowca występującego w materialnym świecie poza tymi, które stworzyła natura. Rwą się niemal pod wpływem wzroku i wymagają wydobycia głębokich pokładów cierpliwości, natomiast ich niezrealizowane szczątki ad hoc porywa wiatr, bo póki, co nie odważyłam się złocić w domu. By stłumić nieco ich tandetny blask obficie skropiłam je bitumem o zapachu świeżego asfaltu w wakacyjny letni dzień jak to określiła w komentarzu Pani Karwowska a na koniec wtrąciłam nań rąbki rombów. I to by było na tyle w kwestii złoceń, z którymi się zaprzyjaźniłam, ale jest to szorstka przyjaźń, bo to nie są moje klimaty.
Nie zapisałam się na żadne z wyzwań dot. ilości przeczytanych książek, co nie znaczy, że omijam temat szerokim łukiem i też postanowiłam wrzucić czasem strzępy intelektualnych wywodów na temat tego, co przeczytałam. I tak kierując się na północny-zachód od orientalnych klimatów pochłonęłam Zawsze piękne - Katherine Boo, która żeby ją napisać spędziła trzy lata w slumsach Bombaju i już za to dałabym Pulitzera. Zawsze piękne są włoskie kafle podłogowe a ich reklama oddziela slumsy od reszty świata bardziej lub mniej bogatych, czyli takich jak my.
Może nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak bardzo głośna w swoim czasie Bóg rzeczy małych Arundthati Roy, ale obie rzucają na kolana wręcz abstrakcyjną dla nas biedą i korowodem zdarzeń wywołanym przez mieszanie dorosłych w życiorysach swoich dzieci próbujących rozpaczliwie odnaleźć się w świecie lichych możliwości. Niestety po lekturze można dojść do wniosku, że najbanalniejsza decyzja napotykając na drodze szczególny typ głupoty idąc ramię w ramię z zabobonami i paradoksami ekonomicznymi mogą tak pociągać za sznurki, że na końcu łańcuszka zdarzeń ktoś zapłaci najwyższą cenę.
Czytając miałam wrażenie, że czuję smród wysypisk
śmieci, na których "pracowali" główni bohaterowie, gdzie tzw. cywilizowany świat
składuje przysłowiowe odpadki ze swoich stołów, a które okazują się być
życiodajnymi diamentami dla innych. To bardzo trafna lektura dla nas otłuszczonych
Europejczyków szastających bezmyślnie słowem bieda z pogłębiającymi się
e-uzależnieniami i domami naszpikowanymi niekiedy wybuchową elektroniką, która obnaża
absurdalne nierówności i brak zasad fair play współczesnego świata i nie da się jej szybko zapomnieć.
Jeśli nie jesteś w stanie docenić tego, co masz, jaki jest sens, aby w twoim życiu pojawiło się coś nowego?
Wayne Dyer
Wielka miłośniczka shabby chic i bieli nie może się nie zachwycić tym kapiącym od złota orientem....
OdpowiedzUsuńWszystko co robisz jest po prostu ŚWIETNE! I tego nie da się pominąć milczeniem, nawet jak to nie moje klimaty. Praca, talent, cierpliwość i trochę szaleństwa, które w Twoim wydaniu uwielbiam... :):):)
Pozdrawiam z rozdziawioną buzią. :)
Ha....to szaleństwo mi się też podoba, choć niestety ostatnio nazywam to zakręceniem i aż się sama siebie boję. Może to wiek albo coraz większa ochota na życie, bo dużo sobie biorę na tzw. łeb.
Usuńwiesz... co prawda z lekka ślepawa jestem ( tak myślę ... hihi ) jednak obejrzałam normalnie...
OdpowiedzUsuńzachwycam się < jak zawsze > Twoimi pracami !!!!
pozdrawiam serdecznie
Ożesz, moje zwoje mózgowe się wyprostowały a paszczęka opadła oglądając Twoje prace. O ja, puch marny w dziedzinie decoupage! :D
OdpowiedzUsuńCokolwiek zrobisz, to zawsze jest przepiękne, w każdej technice jesteś perfekcjonistką!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
ze szlagmetalem nigdy jeszcze nie pracowałam, więc wierzę Ci na słowo że ciężko i bardzo delikatny jest ale efekty daje piękne!!! cudna szkatułka wyszła!! co do ksiażki to zaintrygowałaś mnie i dopisałąm ją na liście moich do przeczytania....o Indaiach - ale taka z serii "ala romantyczno- obyczajowej" jest książka "Tygrysie wzgórza"- polecam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa twarz z tym tatuażem w romby:-)
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi interesująco, choć mnie ta bieda i niesprawiedliwość dotykająca ludzi z trzeciego świata strasznie przytłacza...
Poziom twoich prac jest na poziomie tej książki, czyli doskonały... i milczę.
OdpowiedzUsuńsuper wyszło , a ksiązki chetnie przeczytam
OdpowiedzUsuńTo jakaś niesamowita niesamowitość, podziwiam i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAleż piękne to pudełko. Nie mogę oderwać oczu.
OdpowiedzUsuńGrażynko, te "rąbki rombów" są w tym pudełku wartością stałą, która uspokaja, że to na pewno Twoje dzieło ;) Całe pudełko jest trudne dla mnie do ogarnięcia, choć łatwe do podziwiania. Chylę czoła ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w obecnym stanie ducha jestem gotowa na taką lekturę, ale jednak rozejrzę się za polecaną książką. Mamy w miasteczku bibliotekę, której nabijamy statystyki ;)
Ściskam czule ;)
Ja miłośniczka bieli, pasteli i shabby chic przymierzam się do złoceni - jeszcze kilka Twoich prac i się zmobilizuję. Bo nic tak nie mobilizuje jak udane prace innych :-)
OdpowiedzUsuńLubię brązy i wyraziste kontrasty kolorystyczne, więc chyba nie zdziwi Cię Grażynko, że wgapiłam się w powyższe pudełko z dużą dozą przyjemności. :) Przy okazji dziękuję Ci za podzielenie się wrażeniami z pracy ze złotymi płatkami. Ja jeszcze ich nie używałam, ale planuję, więc wskazówka o rwaniu się jest dla mnie wysoce cenna. :) Pozdrawiam bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńPS. Dawno temu przeczytałam "Pachnidło" Suskinda - zawarte w tej książce opisy również "pachniały". :)
Pachnidło było bardzo ciekawą i intrygującą lekturą:P
OdpowiedzUsuńA co ma piernik do wiatraka?
UsuńCieszę się że przypadło Ci do gustu moje asfaltowe porównanie :)
OdpowiedzUsuńA ta "porombana" twarz kojarzy mi się z Pierrotem... Chyba potrzebuję wakacji...:) pozdrówka!
Jezu, Grażyno, to jest niesamowicie ładne pudełko! Nie wyobrażam sobie na nim innego koloru, niż złoty. Uwielbiam złocenia od zawsze; cóż - taki gust;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I znowu się zastanawiam, czy Ciebie się lepiej czyta czy ogląda? Połączenie tych dwóch doznań to wielka radość dla moich zmysłów, chwila refleksji i zadumy, ale przede wszystkim uniesienia ponad to co dookoła mnie. Dziękuję Ci bardzo za słowa i za obrazy.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Mirellko. to dla mnie zaszczyt.
UsuńMasz niesamowicie lekkie pióro, Grażyno. Trafiłam na Twojego bloga niedawno, ale już teraz wiem, ze będę tu wracać. :) Jestem pod wrażeniem, tyle złota, ciemnych, dość ciężkich kolorów, a mimo to całość nie przytłacza. Trochę przestraszyłaś mnie opisem kapryśności złocenia, bo właśnie planuję moją pierwszą 'złotą' przeróbkę. Myślę, że z użyciem http://www.leroymerlin.pl/atelier-artystyczne/akcesoria-do-decoupage/akcesoria-do-zdobienia/akrylowa-pozlota-deco-starwax,p156523,l2515.html . Zrezygnowałam z płatków metalicznych, może na pierwsze złocenie są zbyt wymagającym materiałem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Jowita.
Cieszę się Jowito, że Ci się u mnie podoba a to lekkie pióro.....trzeba ostro ostrzyć i przycinać by coś spod niego wyszło. Nie zrażaj się kapryśnymi płatkami złota to żadna filozofia, ale jeśli masz możliwość nie rób tego w domu. To wszystko jest tylko kwestią innych materiałów, bo reszta to nic wielkiego. Zapraszam częściej w me skromne progi i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalna dekoracja. Podoba mi się naprawdę :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to wygląda! Fajny pomysł na prezent DIY!
OdpowiedzUsuń