Ponieważ znowu dałam się powalić
choróbsku, więc poza tym, że moje życie w sieci zamarło to dziś jak zwykle klamoty, które udało mi się wykonać na terytorium i
w obrębie łóżka i takich, które by mi by mi tego łóżka nie zasłoniły w całości. Zrzędzić nie
będę, bo chyba nigdy nie udało mi się wstrzelić w taką pogodę tyle, że podwyższona temperatura ciała plus wysoka temperatura za oknem to prawie jak zderzenie z przegrzaną lokomotywą a dołożywszy potyczki z upierdliwymi muchami to bardzo ciężko mi się było skupić na robótkach.
Na początek odrobina zachłanności, ponieważ wymodziłam doniczkę, która z nadzieją bierze udział w wyzwaniu Szuflady, bo bon jednego ze sklepów, który ufundował nagrodę zarówno finansowo jak i mentalnie mógłby znacząco wesprzeć moją "tfórczość" (na wszelki wypadek załączam właściwą pisownię słowa twórczość). Uściślając temat chodzi o nietypową doniczkę lub jej nietypowe zastosowanie a w moim przypadku jak widać doniczka przeznaczona jest na drewno-duperelki.

Gdzieś, kiedyś pisałam, że jeszcze
nie udało mi się zrobić niczego z motywem lawendy poza pewną doniczką, której nie pokażę choćby mnie na
kole łamano, więc takie oto dwa drewniane elementy lawendowe przykleiłam
na szafce łazienkowej i o ile nie poszalałam z wielkością to być może
pociągną one
za sobą kolejne rzeczy ozdobione w ten deseń.
Cenzura twierdzi, że
elementy te nie pasują do szafki i już sama nie wiem, bo może mi od tej
wysokiej temperatury i hektolitrów medykamentów coś się pomieszało i straciłam poczucie kolorów.
Serducho z narcystycznym panem, którego musiałam ostro bielić i tepować,
bo w pierwszej wersji
wyszedł kolorowy jak dolar z wysp Cooka, jednak panu nic nie przeszkadza
nawet kiedy mu posadziłam na cylindrze motyla to on ciągle wesół.
A na koniec puszka, która jest zajawką kolejnego posta, który czeka
już co najmniej kwartał a uzależniony jest od pewnego spotkania, czyli wszystko, co chcielibyście wiedzieć na temat
odbitek nitro a czego się ode mnie nie dowiecie.
Nie ufam ludziom, którzy nie lubią słodyczy.
słodycze