Przypomniałam sobie, że prowadzę bloga, więc znowu udało mi się zmieścić
w kwartale z tym postem, choć gołym okiem widać, że nie jest to upojny czas, jeśli
chodzi o działalność dekupażową, ale też nie zupełna posucha. Po pierwsze
pudełko na alkohol ze stemplami i nie pytajcie, czemu kolory stempli po obu
bokach są różne. Tak to jest, kiedy się kończy pracę kilka miesięcy po jej
rozpoczęciu a nie miałam ochoty na szlifowanie, tym bardziej, że trudno
byłoby mi uzyskać po raz kolejny podobne przetarcia i spękania.
Po drugie Michael po
raz drugi i to niemal w identycznym jak poprzednio wydaniu, ponieważ komuś bardzo spodobała
się pierwsza wersja pudełka, które zrobiłam już spory czas temu. Z braku czasu
ucieszyłam się, że nie muszę kombinować i chodziło o niemal identyczną pracę tylko niezawodne romby są czymś, co tym
razem dodałam od siebie.
A reszta to drobiazgi, które
powstawały przy okazji i bez okazji niekiedy z dekupażem niemające nic
wspólnego.


Gdy książka wciągnie mnie
na dobre kończę ją w domu by zaoszczędzić współpasażerom ewentualnej eksplozji
łez, zawodzenia, rwania włosów słowem rujnowania makijażu w miejscu publicznym.
W przypadku Siostry Rosamund Lupton prawie wszystko było zgodne z ww.
scenariuszem i choć nie doszło do eksplozji łez to zakończyłam ją zszokowana,
bo chyba jeszcze nikt tak bezczelnie nie nabił mnie w przysłowiową butelkę i to
nie raz. Autorce nie wystarczy pospolite rozwikłanie zagadki kryminalnej musi jeszcze
docisnąć guzik atomowy i powalić czytelnika na łopatki i to najlepiej tak żeby
przestał oddychać, bo cała fabuła ulega zdemolowaniu, kiedy dochodzi do
wyjaśnienia sposobu prowadzenia śledztwa. Pomyślałam, że strach się bać, bo to przecież
debiut , więc co będzie dalej?
By to sprawdzić sięgnęłam
po kolejny jej kryminał Potem i do dziś nie wiem, która z
książek bardziej mi się podobała. Oryginalny pomysł na obserwowanie przebiegu
śledztwa spoza uszkodzonego w wyniku wypadku ciała bohaterki i wyciskające łzy żegnanie
się z życiem i rodziną spowodowały, że nie w głowie były mi mijane w oknach
pociągu pola, lasy, łąki, jeziora etc. z porozwieszanymi na chybił trafił nad
ziemią mgłami. W zasadzie trzymająca w szponach uwagi akcja plus ogrom emocji
to od lat znany przepis na kryminał, do którego autorka jedynie grzecznie się
zastosowała, ale w praktyce osiągnięcie takiego efektu wcale nie jest pewne. W każdym razie ja by odreagować musiałam szybko sięgnąć po jakąś lżejszą lekturę, bo o
książkach Rosamund Lupton można powiedzieć wszystko, ale nie to, że nie zostawiają po
sobie śladu a wszak o to w tej całej zabawie chodzi.
Czym
jest człowiek? Iskrą.
Czym jest ludzkie życie? Chwilą.
Czym jest teraz przyszłość?
Iskrą. A czym bieg czasu szalony? Chwilą.
Z czego powstaje człowiek?
Z iskry. A czym jest śmierć? Chwilą.
Czym jest ludzkie życie? Chwilą.
Czym jest teraz przyszłość?
Iskrą. A czym bieg czasu szalony? Chwilą.
Z czego powstaje człowiek?
Z iskry. A czym jest śmierć? Chwilą.