Zrobiłam kilka rzeczy w szarościach, bo ostatnio mam potrzebę zachowywania spójności kolorystycznej, więc padło na szary i na początek wieszak, który jako jedyny nie był mi kłodą pod nogi i tylko patrząc na niego moje endorfiny nie są w opozycji.
Błacha sprawa jak wyklejenie środka piórnika kawałeczkiem serwetki w małe fioletowe różyczki a namęczyłam się jakbym wyklejała słoniem na szczęcie istnieje postarzanie a pokazuję z daleka, bo nie będę się afiszować niepełnosprawnością. To, że zmarnowałam serwetkę to pryszcz, choć potrzeba było jednej dwunastej do tego zadania i nie jest to kwestia 60 groszy, ale mogła się jeszcze przydać, bo śliczna. Powinno być specjalne ubezpieczenie dla pasjonatów.
Ponieważ mocno zahulałam przy postarzaniu piórnik wygląda jakby był w moim wieku, którego oczywiście nie zdradzę, więc ze mną pozostanie, bo mam słabość do takich leciwców.
Zmieniając temat wyszperałam jeszcze kilka ciekawostek dotyczących preferencji kolorystycznych i na pierwszy ogień wywołany już do tablicy szary uważany za neutralny mono lub achromatyczny i niemający własnej energii z uwagi na swą całkowitą bierność (chyba, że się wykleja szary piórnik w małe fioletowe różyczki wówczas lico sinieje i już nie jest monochromatycznie). Charakterystyki osób, których ulubieńcem jest szary nie przytoczę, bo ten blog nie powstał by pisać niepozytywne treści. Przydałoby im się trochę rozrywki i kilka dni urlopu a to przecież dobra wiadomość.

Zdziwiłam się, bo dobre noty zebrał różowy, ponieważ osoby lubiące ten kolor są kochające i uczuciowe oraz silne a zdziwiłam się, ponieważ w niektórych tzw. poważnych środowiskach kobiecych został troszkę sponiewierany, ale nie będę się nad nim rozczulać, bo też nie przepadam, ale również nie demonizuję tym bardziej, że powiedzenie widzieć świat przez różowe okulary ma na myśli zdrową, pozytywną osobowość w przeciwieństwie do widzieć świat w czarnych barwach, który jest ostatnim kolorem, który mógłby być uważany za infantylny.
Szafeczka nie jest, co prawda szara, ale jest monochromatyczna. Po splądrowaniu wszerz i wzdłuż wszystkich papierów i serwetek w poszukiwaniu pomysłu a jest tego na cały wieczór wróciłam do tego, który widnieje na szafeczce a morał? Piękną i praktyczną umiejętnością jest docenić własne umiejętności, bo i tak się ich nie przeskoczy. Obawiam się jednak, że morały mają coś z regulaminów i przepisów prawnych są po to żeby ich unikać i obchodzić wielkim łukiem.
Opracowana została tzw. Kolorowa Analiza Własnego Wizerunku i wynika z niej, że jeśli nie otaczamy się barwami, które są zgodne z naszymi preferencjami pozbawiamy się dobrej energii, co może nas wpędzać się w złe nastroje, zmęczenie a nawet w choroby a nasze wybory a nie będą słuszne. Nauka, która się zajmuje leczeniem kolorami to chromoterapia, która ma na celu nasycić kolorem, którego właśnie potrzebuje chore ciało lub umysł przez naświetlanie lampami z kolorowymi przesłonami, noszenie ubrań w danym kolorze, dekorowanie mieszkania lub wizualizację.
Istnieje mocno rozbudowany dział dot. efektywnego używania kolorów a badania robi się oczywiście z myślą o krwiopijnych firmach sprzedażowych, których reklamy wykorzystują wszelaką wiedzę, aby wywołać wspomnienia i inne uczucia, które mają nas zachęcić do kupienia tego, czego wcale nie chcemy. Generalnie w trudnych czasach ludzie potrzebują więcej koloru i jeszcze zupełnie egzotyczna ciekawostka - zielony zmniejsza liczbę godzin nieobecności w pracy spowodowanej chorobą hmmm… ciekawa jestem metodologii i wielkości próby do tego badania.
Czytając różne artykuły można wywnioskować, że analizy są trochę stereotypowe na zasadzie gruby to leniwy a chudy to złośliwy i oczywiście nie wykluczam zawartych w nich prawd to z racji dużych rozbieżności mam do nich dystans tym bardziej, że ulegamy różnym trendom i modom, bo któż jest od nich całkowicie wolny.
Dorobiłam jeszcze dwa szklane naczynia tzw. kurzołapy, do puchnącego kompletu różanego a pomysły na kolejne przedmioty zataczają coraz szersze koło tylko ten czas ani go obejść, ani przeskoczyć sztywniak straszny.
I dawno nie pokazywana gwiazda drugiego planu, czyli Romek a powinien być -Atomek z racji napędu. Jeśli chodzi o zdjęcie nie przypadkowe, bo dobrane kolorystycznie do dzisiejszego wpisu i pokazuje jeden z jego stanów psychicznych ze wskazaniem na ścisłą chromoterapię.