Nawiązując do poprzedniego posta
jedna z koleżanek, podrzuciła informację uzupełniającą do kalendarza nietypowych
świąt, że 5 lipca jest dniem łapania za biust, więc Panie, które kalendarz
wydrukowały mogą go uzupełnić o to doniosłe święto, które niestety już minęło.
Ponadto ktoś szukał sądząc po wyszukiwanych słowach kluczowych dnia łapania za
tyłek, ale niestety ten kalendarz nie przewiduje, więc zapewne posurfował
dalej.
Jeśli chodzi o candy odrobinę mnie
przerosło, ponieważ miałam ambitny plan żeby zaglądać do Was na bieżąco jednak
za dużo się ostatnio dzieje w naszym życiu, o czym wspomnę jeszcze poniżej a ponieważ
czas to beton i pewnie Wy też coś o tym wiecie, więc na razie witam nowe osoby
i dziękuję za przemiłe, ciepłe komentarze, które nadają sens temu, co robię i obiecuję,
że będę się starać żebyście się nie rozczarowali.
Oto szafeczka na
klucze mocno kombinowana, bo motywy wzięte z wielu źródeł. Malowałam dwa razy, ponieważ
kolor ciągle nie ten, ale poza tym gładko poszło. Czyżby perfekcja mnie dopadała
powoli albo pełne pychy zadowolenie z siebie?
Otóż nie, bo oto deseczka, która
zadowoliła mnie dopiero po zeszlifowaniu, przemalowaniu i żmudnym przetasowaniu
motywów i w rezultacie odwróciłam kota ogonem o jakieś 360 stopni, bo wróciłam
do pierwszego pomysłu marnując tylko czas.
Wraz z ustąpieniem lodów wróciły mi
też śmietnikowe natręctwa, na które radary mam non stop w gotowości
wycelowane. Widać też kawałek Romana.
Na razie waliza zalega w kącie,
ale jej czas nadchodzi, ponieważ zaczynamy z małżonkiem wcielać w życie nasz plan
B, który kiedyś był planem A, ale pod wpływem wydarzeń plan B upadł i trzeba
było odejść od B, który był A i znaleźć nowe A a zapomnieć o B, ale jak już wspomniałam
jej wysokość szara rzeczywistość nie pozwala nam na spokojną realizację zamierzeń,
ale musi miotać po pokładzie, rzucać o burtę a i torsje się zdarzają w
międzyczasie. Krótko mówiąc wracamy do planu B, który kiedyś był A nie
zarzucając nowego A i mogłabym nawet wzór na to rozpisać a nobel za niego byłby
zapewne formalnością a te pokrętne wyjaśnienia mają tyle wspólnego z tym,
blogiem, że będę czasami wtrącać krótkie relacje remontowo-budowlano-wnętrzarskie
i jeszcze ogrodnicze do tego, ponieważ podjęliśmy decyzję o wyremontowaniu pewnej
ruderki do zamieszkania i nawet zdjęć nie pokażę na razie, bo mi bloga zeszpecą
i z pewnością to żaden krok dla ludzkości, ale dla nas milowy i mam nadzieję,
że w końcu spadniemy na cztery łapy, ale żeby całkiem dobrze się czuć trzeba jak
mawia moja koleżanka z blogu: Szydełko, decoupage, kuchnia i nie tylko....
a/ się wyspać,
b/ nic nie może boleć,
c/ nie można być kierownikiem.
A oto plan z zdjęciowy z wstępnej
fazy realizacji planu, B, czyli wielkie wyrzucanie, które znacząco przyniosło
ulgę przestrzeni i przyniosło luźniejszy jej oddech. Bardzo się starałam o artystyczne
ujęcia tego śmietnika i jeszcze mała dygresja - zamówienie tego kontenera to
prezent, który sprawiliśmy sobie z małżonkiem na rocznicę ślubu i krzątając się
jak przy nim w upale i kurzu spędziliśmy ten jubileuszowy dzień zagryzając suchymi
bułami i popijając litrami życiodajnego napoju, bo niestety na każdy inny było
za gorąco.
I krótka relacja z ogródka, bo to
nasze pierwsze „żniwa” i wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że zapomnieliśmy,
co posialiśmy i trzeba czekać aż będzie na tyle duże, że samo się przedstawi. Niektóre
roślinki w ogóle nie wzeszły, niektóre za mocno upchnęłam, więc
wzeszły mierne, ale już mnie zazdrość nie zżera od środka, o czym dobrze wie
jedna z moich blogowych koleżanek.
Dziś kącik muzyczny nieco patriotyczny,
bo w nim moje ostatnie odkrycie, chociaż pewnie jestem opóźniona a właściwie na
pewno jestem opóźniona, ponieważ błądząc ostatnio po You tubie zachciało mi się
wspomnień historycznych i sięgnęłam po Mury - Jacka Kaczmarskiego. Obok Murów Jacka
wisi również ten utwór w wykonaniu Michała Gasza z Szansy na sukces z 2007r. i
pomyślałam sobie, że to musi być trochę bezczelny śmiałek, żeby z takim
monumentem się zmierzyć no i rzeczywiście. Michał Gasz to śmiałek, ale nie
bezczelny tylko mega śmiałek i nie tylko dał radę, ale jego interpretacja jest
powiedziałabym ani gorsza, ani lepsza tylko pięknie różna od wersji Jacka
Kaczmarskiego a do tego on też rozumie, o czym śpiewa jak napisał ktoś w
komentarzu. Krótko mówiąc ciary na plecach.
Świat stoi otworem tylko my zapominamy,
że od czasu do czasu zaciska pośladki.
Pięknie, rozmaicie i wesoło :) Wiklinowy kufer bardzo mi się podoba, mam słabość do wikliny.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńProponuje ustanowić dzień 5 lipca dniem wolnym od pracy co by społeczeństwa na pokuszenie nie wodzić.Decu super,a waliza po reanimacji rewelka:)
OdpowiedzUsuńbardzo podobaja mi się twoje postarzenia i te delikatne cienie, za wikliną nie przepadam, więc sie nie wypowiem :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się dziś wszystko podoba, jak zawsze zresztą. Ponieważ ja decoupagu dopiero się uczę, z chęcią podpatruję wszystko i czerpię nauki. Z koszami wiklinowymi robię to samo co Ty, bo wiklinę bardzo lubię i starocie do życia przywracać też uwielbiam. Życzę dużo sił w realizacji planu, tylko trochę się pogubiłam, który to ma być, chyba B. Tak? Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńMnie z całego posta zainteresował Plan B vel A... mało powiedziane - on mnie zaintrygował, zafrapował i podniecił! ;-)) Chyba wiesz, Garszynko, że jestem fanatyczną miłośniczką ruderek wszelkiej maści - i też taki mam pomysł na przyszłość ;-) Więc pokornie prosiłabym o uchylenie rąbka tej Waszej ruderki, żebym z kolei ja wiedziała, od czego mnie zazdrość zżera... ;-))
OdpowiedzUsuńPrezent na rocznicę rewelacja ;-) Ogródek ma potencjał, no i ten element niespodzianki...;-)
Graszynko, pokaż ruderkę, plisssss....
Ściskam czule!
ps
OdpowiedzUsuńale ta "tulipanowa" szafeczka jest z różyczkami?
WOW jestem pod ogromnym wrażeniem Gasza.W takim razie ja też jestem opóźniona,bo nie słyszałam Jego wykonania.Szkoda ,że JK nie ma już z nami.
OdpowiedzUsuńSzafeczka i deseczka jak dla mnie bombowe!!!
matko święta! trafiłam tu przyznaję przez candy, ale zagoszczę tu na długo długo, masz niesamowity styl pisania/mówienia! szalenie zabawny :)
OdpowiedzUsuńTak Ewulsianko wiklina ma w sobie "coś", ale zdaje się, że będzie się mocno kurzyło w tej walizeczce, bo to żadna osłona.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wolne dni Kasiu to rzeczywiście powinny być jeszcze kolejne, bo np. taki dzień teściowej. Toż to grzech pracować wa taki dzień.
DecoMiauczyk - bardzo lubię postarzenia i wszelkie ciapanie no i cieniowanie, które daje efekt lekkości.
W Radziejowym Zaciszu też starociami świat stoi i się przemalowywuje, przerabia i jest klimatycznie. Kobieta, która żadnej pracy się nie boi.
Rzeczywiście Inkwizycjo szafeczka jest różana a wszystko dlatego, że długo przymierzałam tulipany. Zakręcona jestem i tyle.
Nie wiedziałam, że tak lubisz rudery, że wręcz masz do nich stosunek uczuciowy. Zresztą nie jest taką straszną ruderą, bo ściany stoją, dach jest, ale szpetna. Może po prostu będę wplatać trochę zdjęć, bo jak pokażę zdjęcia ciurkiem to mi się czytelniczki wystraszą.
Eli - Gasz to niesamowity chłopak widziałam go też w kilku innych utworach no i powiedziałabym jeszcze, że niezłe z niego ciacho.
A JK odszedł zdecydowanie za młodo.
Kasiu miło mi, że będziesz do mnie zaglądać a gadam rzeczywiście dużo jak na blog tematyczny.
W życiu na szczęście troszkę mniej.
Pozdrawaim
Grażyna
"Tulipanowa" szafeczka różana jest cudownie monochromatyczna, a deseczka na kalendarz uroczo romantyczna. A wiklinę uwielbiam, jak zresztą wszystkie inne naturalne materiały:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w realizacji planów A, B, a nawet C, jeśli w trakcie prac zajdzie konieczność zmian;). Z wielką ciekawością będę czekać na fotorelacje z frontu Waszych robót:).
Kolejne "klimatyczne" brązowości, które u Ciebie uwielbiam. Po desce nie widać, że była darta i odwracana, wygląda super. A tej ruderki i ja jestem bardzo ciekawa, dawaj fotki, my odważne jesteśmy, zniesiemy każdy widok ;))) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńZacznę od końca, cytat mnie powalił na kolana, taki do bólu prawdziwy...;)
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię Twój styl tworzenia, uwielbiam takie sponiewierania twórcze:) No i również jestem ciekawa waszego nabytku?:) Sama dążę / choć idzie mi to dość opornie niestety/ do posiadania chałpinki co by w niej wszytko odnowić, natchnąć nowym życiem i przerobić na swoje:)) Najlepiej w dziczy jakiejś:) Uchyl rąbka tajemnicy:)
Pozdrawiam serdecznie!
Ren-yu nie chcę kolejnych planów, bo one kosztują dużo zdrowia zwłaszcza jeśli ktoś rzuca kłody pod nogi, ale na pewno ciekawie jest i można się realizować.
OdpowiedzUsuńMiro wiem, że Wy kobietki jesteście odważne i byle co Was nie przestraszy, ale muszę dozować, bo ruderka na razie przygnębiająca jest w każdym razie punktowo.
Bulmo cytat rzeczywiście jest niezły i nieco go dostosowałam, więc nie podaję autora a ruderka nie w dziczy, co prawda, ale spokój jest należyty i przy lesie.
A w dziczy to właśnie miał być plan A, ale na razie trzeba się cieszyć z tego co jest.
Gratuluje przetasowań w planach i trzymam mocno kciuki za to, by ostateczne, nowe A nigdy nie było całkowitym B, a tylko i wyłącznie spełnieniem marzeń!
OdpowiedzUsuńDecu jak zwykle perfekcyjne do bólu, w związku z tym pycha zupełnie uzasadniona! Biorąc pod uwagę powyższe, śmiem przypuszczać, że w ogrodnictwie też się sprawdzisz :).
A Mury....., to klasyka mojej młodości :), i jeszcze mnóstwo innych, które wciąż są żywe.
Chcąc, nie chcąc nasuwa się myśl, że czasy, w których dorastałam były piękne, a muzyka wciąż trwa. Idąc dalej, odważę się się stwierdzić, że obecne też są wspaniałe . Czego Tobie (i sobie) życzę! Buziaki!
Gracias por tu visita y comentario.
OdpowiedzUsuńTus trabajos son hermosos.
Besos desde España
Ewkiki to co napisałaś w pierwszym wierszu jest słodkie a czasy mamy takie jakie nam dano i innych nie będzie, więc nie ma co wybrzydzać a wyciągać z nich to, co najlepsze.
OdpowiedzUsuńMarto gracias besos desde Polonia
Ruderka przy lesie?!! Kochana, dawaj ją tu zaraz, chociaż kawałeczek, jeśli nie chcesz się narazić na uporczywe nękanie ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Dobrze Inwkwizycjo coś wrzucę przy najbliższej okazji, ale las jest za wychodkiem, więc nie wiem czy wypada.
OdpowiedzUsuńMamon nie musisz kątem jak myszka, bo możesz się swobodnie rozgościć. Miejsca jest dostatek.
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy tworzysz, oglądam po kolei całego bloga i się zachwycam :)) Takie decu jest chyba poza zasięgiem moich skromnych możliwości :)) Pozdrawiam serdecznie z tarasu :)
OdpowiedzUsuńAnnaszo gdyby mi ktoś powiedział dwa lata temu, że będę się zajmować takimi rzeczami to bym powiedziała, że jest szalony. Decoupage jest cudowne dlatego, że cokolwiek weźmiesz w ręce możesz to zmienić jak zechcesz i trzeba ćwiczyć wszystko żeby się udawało jak we wszystkim a i tak różnie bywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Grażyna
Dzień teściowej jest podobno 5 marca;-)))
OdpowiedzUsuńŚlicznie u Ciebie.
Kiedyś przeczytam i pooglądam wszystko u Ciebie, dzisiaj tylko troszeczkę;-)