Diabelskie upały z zapałem podporządkowały nasze życie
swojemu natężeniu a z rozmówek
podsłuchanych w komunikacji miejskiej z nałogowo zdezelowaną klimatyzacją wynika,
że nasze jedyne w swoim rodzaju, polskie organizmy podtrzymywane były przy
życiu w stopniu jedynie podstawowym. Lud pracujący miast szczelnie zabitych asfaltem
i betonem albo pośpiesznie przemykał między biurowcami, albo desperacko upychał
się w cieniu wszystkiego, co najbardziej cherlawy cień było w stanie wytworzyć.
Na zemstę moich przegrzanych zwojów też nie trzeba było długo czekać, bo nawet jeśli doszło do wykwitu jakiegoś zmutowanego bąbla wyobraźni to temperatura natychmiast spłaszczała jego wybujałe zapędy pozwalając ruszyć ręką czy nogą tyle tylko ile było konieczne, więc wózek z życiowym majdanem ledwo się toczył i oto jedyny plon tego toczenia.
Na zemstę moich przegrzanych zwojów też nie trzeba było długo czekać, bo nawet jeśli doszło do wykwitu jakiegoś zmutowanego bąbla wyobraźni to temperatura natychmiast spłaszczała jego wybujałe zapędy pozwalając ruszyć ręką czy nogą tyle tylko ile było konieczne, więc wózek z życiowym majdanem ledwo się toczył i oto jedyny plon tego toczenia.
Grubą krechą odcinam ten żarliwy krajobraz zsepiowanym
fioletami i błękitami, które u mnie przeżywają renesans i tylko kształt pudełka nawiązuje do naszej życiodajnej, ale zbyt gorliwej gwiazdy.
Niektórzy postanowili przespać upały.
Jakiś czas temu zdarzyło mi się być w Krakowie. Tam to mają głowę żeby knajpkę nazwać - Nie lubię poniedziałków.
A skoro wywołałam już do tablicy gwiazdy to sięgnęłam po uznanego już w świecie
fantastyki Neila Gaimana i jego „Gwiezdny pył” i……..go nie skończyłam. Mimo
nielekkich upałów i naturalnej potrzeby sięgnięcia po coś lekkiego ta lekka
lektura okazała się być lekkim nieporozumieniem. Interesujący wydał mi się
jedynie pomysł oddzielenia murem istot z krainy czarów i ludzi przy czym istoty
strzegą wejścia do swojego świata a ludzie nie, bo w krainie czarów nasz świat nikogo
nie interesuje i może warto się zastanowić dlaczego. Ponadto nadanie sensu poszukiwaniom gwiazdki z
nieba może być sensowne i zresztą zakończone sukcesem, ale reszta historii mnie nie
ruszyła. Albo moja sponiewierana upałem wyobraźnia nie została zaspokojona albo przestałam
wierzyć w krainy czarów wyprowadzając na tyłach świadomości takie zabawki ze
swojej piaskownicy, więc żeby to sprawdzić muszę sięgnąć po inną pozycję tego
autora.
Pewnego dnia
młoda kobieta otrzymała 12 róż z bilecikiem, na którym napisano: „Od osoby,
która cię kocha”. Nie było jednak podpisu. Kobieta nie była zamężna, jej myśl
pobiegła więc do mężczyzn jej życia: do dawnych sympatii, do nowych znajomych.
„Może to matka i ojciec? Jakiś kolega z pracy?”
Zrobiła w myśli listę ewentualnych osób. Wreszcie zatelefonowała do swej przyjaciółki, by ta pomogła rozwiązać zagadkę. Jedno zdanie przyjaciółki nagle podsunęło jej myśl.
Zrobiła w myśli listę ewentualnych osób. Wreszcie zatelefonowała do swej przyjaciółki, by ta pomogła rozwiązać zagadkę. Jedno zdanie przyjaciółki nagle podsunęło jej myśl.
-Powiedz, to
ty przysłałaś mi te kwiaty?
- Tak.
- Dlaczego?
Ostatnio,
gdy rozmawiałyśmy, byłaś w czarnym humorze. Chciałam, byś spędziła jeden dzień,
myśląc o wszystkich osobach, które Ciebie kochają…
Autor: Bruno
Ferrero - Salezjani