Wszystko, co ostatnio robię
powstaje szarpanymi rzutami na taśmę i bynajmniej nie są to rzuty milowe. Wszystko oczywiście przez plan B, który
coraz bardziej miota naszym dotychczasowym rytmem życia. Mimo wszystko powstała kolejna partia
pudeł po butach, które robione są z myślą o stworzeniu stanowiska do dekupażowania i odpowiedniej segregacji, ale póki, co tkwić
muszą w górnych partiach wysokich mebli.
W ramach porządków zdekupażowałam
również a właściwie okleiłam po całości tubę po alkoholu, w której trzymam nareszcie
poukładane papiery ryżowe.
Poezja z kropli rosy czyni diament, a
filozofia ukazuje, że to jest złudzenie.
Nawiązując do komentarzy z poprzedniego
wpisu wynika, że wiele osób ma jeszcze na strychach, w piwnicach, komórkach
podobny naszemu kredens albo pamięta, że gdzieś u dziadków, rodziców, wujków
był sobie taki traktowany pół żartem, pół serio i wywołane zostały do tablicy
echa tamtych lat. Wspomnienia zawsze
warto ratować przy okazji ratując świat przed kolejnym śmieciem i dziś
kolejne duże zwierzę. Kiedyś, gdzieś zapoczątkowałam wyliczanie
rzeczy, które nasza małżeńska Sp. zoo ma do remontu i są to: trzy kredensy trzy stoliki, szafa trzydrzwiowa, krzesło, zydelek itp. itd. oraz
dębowa beczka.
Ze względu na przyspieszenie
realizacji planu B tempo prac zdobniczych też uległo przyspieszeniu i
uprawiając slalom pomiędzy ekipami fachowców staramy się w miarę możliwości odnawiać kolejne
przedmioty. Z tym kredensem nie było już tyle zachodu, co z pierwszym,
bo był w lepszym stanie i poprzednie wcielenie prezentuję poniżej.
Malowany był metodą tzw. suchego
pędzla, czyli minimum farby maksimum zdecydowania, na górnej części użyłam
cracli, i papieru do print
room oraz matowego fluggera, co najmniej razy dwa.
W kąciku muzycznym Deep Purple i
proszę nie uciekajcie w popłochu na dźwięk tych słów, ponieważ to przepiękna od
pierwszego do ostatniego taktu ballada, która jak się ją usłyszy „chodzi”
jeszcze jak cień przez jakiś ściśle nieokreślony czas.
Przyjąć laur to znaczy zdradzić rozmiar
swojej głowy.