piątek, 19 sierpnia 2011

Deco-mania wielkości


Obiecane duże zwierzę, że tak powiem chciałabym dziś zaprezentować, bo kredens z lat pięćdziesiątych, na który sporo czasu nam się zeszło i oczywiście nie ozdóbki ten czas zajęły, ale sprawy techniczne, czyli, wymiana zawiasów, szybek, gałek, dorabianie deszczułek boazeryjnych a przede wszystkim szlifowanie a wszystko między wycinaniem drzew, koszeniem trawy, siewem i zbiorem plonów roślin nie do końca zidentyfikowanych oraz wykuwaniem dziur miedzy pokojami, po których nie wiedzieć, czemu zostaje tyle gruzu, co po tunelu La Manche, ale jak się panią motywację poszczuje panią powszechną mobilizacją to tylko rok i już kredens skończony.




Chyba nie będzie dziwne jak powiem, że gro tej czarniejszej od smoły roboty wykonał małżonek pracując czasami bohatersko przy temperaturze minusowej, sposób ozdobienia to plątanina naszych wspólnych wizji i pomysłów a kolor, który mu wybrałam jest już odpowiednio ciepły i będzie kolorem wiodącym w ruderce no i postarzyłam odrobinkę. Cóż za dziwna idea odnawiać kredens przez rok żeby znowu wyglądał jak stary.  Szołmastgołon.


Nowe stemple zakupiłam, które uwielbiam, więc należy się spodziewać stemplowania  przedmiotu każdego  w zasięgu wzroku.





Nie jest to nasz kredens, ale pamiętam dzień, kiedy wyrzucony został taki sam z naszego domu, co nawet kilkuletniemu dziecku, jakim wtedy byłam przyniosło ulgę taki to był obciach go mieć a w zamian dostarczono nam gładziutkie, błyszczące, nowoczesne meble z płyty paździerzowej.




Jest to na razie największa rzecz, jaką wyremontowaliśmy, choć dwie trzydrzwiowe szafy cierpliwie czekają i była propozycja na wyremontowanie drugiego takiego samego, ale trzeba by robotę rzucić no i ruderkę rozciągnąć. Zdjęcia zrobione są oczywiście w jednej z izb ruderki, więc na ścianach w bardzo widoczny sposób zalega warstewka czarnego i mocno już nieświeżego oddechu czasu.



A to jak widać stare oblicze kredensu. Kolega pomagający nam przy wyrzucaniu pierwsze co chciał wyrzucić to właśnie ten kredens. 



Ponieważ bardzo lubię motywy z tymi widokami, którymi ozdobiłam już kilka mebli i prezentowałam je na starym blogu, ale na tym błąkają się nieco bezpańsko, więc  wrzucam  je przy dzisiejszej okazji  dla przypomnienia i uporządkowania, czyli krzesła, stolik i pawlacz.





Ostatnio na palnie B zakończyła pracę pierwsza tura fachowców dostarczając nam całą  gamę   głębokich przeżyć wewnętrznych z tym związanych, ale dając jednocześnie poczucie posuwania się do przodu, bo przecież do tyłu też  można. W najbliższych tygodniach nastąpi ofensywa kolejnych ekip, których działania spowodują  jeszcze większą demolkę oraz głębszy drenaż naszych portfeli, ale po tym będziemy już mogli wziąć się za bary z ruderką sam na sam. 

Na koniec krótka obserwacja zachowań psa z wysokim poziomem neurotyzmu na średnio obcym terenie, czyli podczas działań właścicieli psa prowadzących do realizacji planu B:
 

objawy negatywne:
- podkurczony nieustająco ogon,
- wywalony nieustająco jęzor,
- stosunek do łona przyrody – obojętny,
- potrzeby poznawcze – zerowe,
- przydatność psa do celów ochronnych w ostateczności sygnalizacyjnych – zerowa,
- wysoka upierdliwość psa objawiająca się niedopuszczeniem do oddalenia się psa od nóg właściciela do 2 m również podczas targania szafy trzydrzwiowej przez właścicieli psa wiążąca się z całym spectrum zagrożeń: od utraty szafy przez utratę psa do utraty właścicieli psa.

Objawy pozytywne:
- brak skłonności do obżarstwa,
- brak kolejnego objawu pozytywnego.



Około 18-stej nastąpił całkowity zanik zachowań ruchowych psa ze względu na wysoki poziom zmęczenia fizycznego i związany z tym zanik upierdliwości psa z wysokim poziomem neurotyzmu na średnio obcym terenie, ale zostało to spełnione pod pewnym warunkiem: właściciel psa również zamarł w bezruchu żeby pstryknąć fotkę.














Ze wszystkich zwierząt jeden człowiek umie się śmiać, choć on właśnie ma najmniej powodów.
Ernest Hemingway

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Przyjemne z pożytecznym, ale i o pewnym niepokojącym zjawisku

Przez realizację planu B nie tylko nie mamy w tym roku terminu na urlop, ale czasu mi brak na tzw. „normalne decu”, bo zajmuję się głównie „wielkim decu”, czyli takim, co to i przeskoczyć się nie da i obejść trudno a przesunąć to ho..ho…a jego wyniki oczywiście ujawnię, ale nie o tym.
Mottem dzisiejszego wpisu będą porządki i już wspominałam, że zamierzam skompresować terytorium mojego dekupażowiska, który zawładnął półkami, szafami a nawet kawałkiem podłogi, ponieważ powstała budowla dziwniejsza niż budowle Gaudiego, bo składa się u podstawy z wielostopniowych warstw.


 
W ramach tego podniosłego zadania postanowiłam ozdobić pudła po butach, zyskując do upchania nowe zbiorniki, które w zamyśle miały być zarówno pokrewne jak i się różnić.

 


Jako trochę nietypowy uczestnik candy, bo nie z rękodzielniczej branży trafiła do mnie osoba, która prowadzi bloga związanego z modą a ponieważ z mody najbardziej interesują mnie ostatnio dobrze skrojone garnitury drelichowe tudzież rękawice ochronne, które dobieram  pod kątem wielkości dziur, bo akurat mamy ich spory wachlarz to link do bloga - świata piękna i estetyki bez farb, papieru ściernego, fachowców, papy, rur…..itp.itd, do którego kiedyś jeszcze nawiążę, ale na pewno nie w tym roku.















Co najwyżej można się spodziewać od życia odrobiny wiedzy o sobie samym, która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów.
Joseph Conrad

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Wyniki candy i odrobina dylematów, ale bez przesady

Nie wiem czy jest to zgodne z savoir vivrem blogowym, że przy okazji ogłaszania wyników candy chcę wspomnieć o wyróżnieniach, więc być może wyjdę na nieco niedouczoną, ale trudno. Wyróżnienia otrzymałam od pełnej pasji Ewkiki nawet, jeśli chwilowo wydaje jej się, że jej pasja zanikła oraz od subtelnej, tajemniczej i ciepłej J., za które bardzo serdecznie dziękuję jednak nie postąpię zgodnie z procedurą i w ramach przekazania dalej chcę skumulować w jedno i z uporem maniaka podlinkować pewien „wypasiony podmiot gospodarczy”, bo marketing jest mu bardzo wskazany a dla właścicielki, bloga postuluję o drobny pomnik, natomiast zdaję sobie sprawę, że pożytek z niego mógłby być wyłącznie taki, że wymieni go na równowartość karmy dla psów a jeśli chodzi o moich siedem przodujących cech charakteru, które nadają się, aby je wynieść na światło dzienne to też nie dam rady, bo mam ich zdecydowanie więcej i byłoby to niesprawiedliwie wobec pozostałych powiem tylko, że lubię pracować w samotności i nie zawsze mam zdanie zbliżone do ogółu.

Ponieważ kalendarz nietypowych świąt wskazuje nieubłaganie, że dziś jest dzień karmienia piersią to jest to również dzień ogłoszenia wyników mojego pierwszego, candy i w wersji dla niecierpliwych ujawnię szczegóły a gdyby ktoś miał jeszcze ochotę na odrobinę mojego ględzenia to zapraszam po wynikach.

Dwusetny komentarz wpisała i zestaw serwetek otrzymuje Małgosia, która wpisała się 3 lipca z adresem mailowym : magosia77@interia.eu. Gratulacje Małgosiu!


A teraz maszyna losująca jest przygotowywana do losowania nagrody głównej.....


..
..małe zamieszanko i oczywiście nie mogło zabraknąć Romana, bo gość ma parcie na wszelkie wydarzenia....



....wszystkie oczy skierowane są na........


wylosowana została: Kamarek. Gratulacje i wykorzystaj do cna te wszystkie rzeczy a obie panie proszę o maila z z adresem domowym na adres: wieczorki13@wp.pl


A oto dowód.

Podsumowując to było bardzo  miłe doświadczenie i pomyśleć, że zakładając bloga nie  zamierzałam się na nie decydować, co było błędem w założeniu, bo tkwiąc wyłącznie w oparach decoupage nie wiedziałam, że tyle ciekawych rzeczy można robić własnymi rękoma lub pasjonować się dziedzinami wymierającymi jak niektóre z Was, więc poszerzył mi się światopogląd i dokarmiłam kilka zmysłów a przy okazji otrzymałam niezwykłe komentarze, które są balsamem na uszy i miodem dla duszy lub na odwrót i potraktuję je jak terapię, bo są tak budujące i pełne humoru, że będę się nimi upajać jak najdzie mnie wisielczy nastrój albo dopadnie klimakterium a ponieważ legły w gruzach parytety, bo panowie zawiedli, więc nie pozostaje mi nic innego jak podziękować wszystkim paniom biorącym udział w zabawie a panów zawstydzić piosenką. 


















Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe.
Peter Singer