niedziela, 25 września 2011

Porządkomani ciąg dalszy, czyli życie podporządkowane porządkom


Wszystko, co ostatnio robię powstaje szarpanymi rzutami na taśmę i bynajmniej nie są to rzuty milowe. Wszystko oczywiście przez plan B, który coraz bardziej miota naszym dotychczasowym rytmem  życia. Mimo wszystko powstała kolejna partia pudeł po butach, które robione są z myślą o stworzeniu stanowiska do dekupażowania i odpowiedniej segregacji, ale póki, co tkwić muszą w górnych partiach wysokich mebli. 

W ramach porządków zdekupażowałam również a właściwie okleiłam po całości tubę po alkoholu, w której trzymam nareszcie poukładane papiery ryżowe.













Poezja z kropli rosy czyni diament, a filozofia ukazuje, że to jest złudzenie. 
Ludwig Andreas Feuerbach

sobota, 10 września 2011

Deco-mania ilości


Nawiązując do komentarzy z poprzedniego wpisu wynika, że wiele osób ma jeszcze na strychach, w piwnicach, komórkach podobny naszemu kredens albo pamięta, że gdzieś u dziadków, rodziców, wujków był sobie taki traktowany pół żartem, pół serio i wywołane zostały do tablicy echa tamtych lat. Wspomnienia zawsze warto ratować przy okazji ratując świat przed kolejnym śmieciem i dziś kolejne duże zwierzę. Kiedyś, gdzieś zapoczątkowałam wyliczanie rzeczy, które nasza małżeńska Sp. zoo ma do remontu i są to: trzy kredensy trzy stoliki, szafa trzydrzwiowa, krzesło, zydelek itp. itd. oraz dębowa beczka.



Ze względu na przyspieszenie realizacji planu B tempo prac zdobniczych też uległo przyspieszeniu i uprawiając slalom pomiędzy ekipami fachowców  staramy się w miarę możliwości odnawiać kolejne przedmioty.  Z tym kredensem nie było już tyle zachodu, co z pierwszym, bo był w lepszym stanie i  poprzednie wcielenie prezentuję poniżej.



Malowany był metodą tzw. suchego pędzla, czyli minimum farby maksimum zdecydowania, na górnej części użyłam cracli, i papieru do print room oraz matowego fluggera,  co najmniej razy dwa.



W kąciku muzycznym Deep Purple i proszę nie uciekajcie w popłochu na dźwięk tych słów, ponieważ to przepiękna od pierwszego do ostatniego taktu ballada, która jak się ją usłyszy „chodzi” jeszcze jak cień przez jakiś ściśle nieokreślony czas.


















Przyjąć laur to znaczy zdradzić rozmiar swojej głowy.
Stanisław Jerzy Lec