Jak nam
powszechnie wmówiono albo daliśmy sobie wmówić styczeń nie jest miesiącem harców adrenaliny z endorfinami,
jeśli już jest to raczej chocholi taniec tej pary, ponieważ mamy w nim i niesłusznie
osławiony blue monday i rekordową w skali roku ilość pozwów rozwodowych przy
okazji nie wytrzymał ciśnienia i zbzikował nam frank a ja martwiłam się, że muszę
się rozstać z różowymi świnkami z polarowej piżamki, kiedy znowu dopadło mnie
choróbsko i znowu przyszło mi obcować z nimi aż nadto intensywnie.
Ale
każdy miesiąc
ma własną specyfikę i ciernistą drogę i przed każdym przydałby się eksternistyczny kurs
spadania na cztery łapy najlepiej na jakąś puchową poduszkę powietrzną z
wypasionym wyposażeniem, zasilaną pozytywnymi fluidami i możliwością
puszczania sygnałów dymnych, kiedy już zaczniemy pękać na dobre. Czasem wypadnie zupełnie nieprzewidziany punkt programu, ale często to my sami skrupulatnie przeszukujemy
środowisko by znaleźć dziurę w
całym podczas
gdy tkwi ona sobie spokojnie zawsze tym samym miejscu od czasów Adama i
Ewy.
Systematyczna
praca
nad utrzymaniem pozytywnego klimatu w zwojach jest upierdliwa a widzenie
przyszłości
w zawsze świetlanej wersji trudne i ani pigułki szczęścia, ani
wyrafinowane e-zabawki
nie pomagają. Trzeba od siebie bezustannie coś wymagać, egzekwować
kolejne posunięcia stosując system nagród czy roztropny doping
niestety urabiając
przy okazji po łokcie swoje zwoje.
Czasem nie pomoże nawet porządne nagięcie karku, bo uparty jak osioł wózek z tym całym naszym majdanem ani drgnie i wtedy trzeba użyć podstępu a jakiego to może nam podpowiedzieć nam tylko nasza wypasiona wyobraźnia np. wyparcia, zapomnienia, czekoladowej zemsty albo bezczelnego oszukiwania siebie samego wszak Elvis żyje prawda?
Czasem nie pomoże nawet porządne nagięcie karku, bo uparty jak osioł wózek z tym całym naszym majdanem ani drgnie i wtedy trzeba użyć podstępu a jakiego to może nam podpowiedzieć nam tylko nasza wypasiona wyobraźnia np. wyparcia, zapomnienia, czekoladowej zemsty albo bezczelnego oszukiwania siebie samego wszak Elvis żyje prawda?
I tym optymistycznym akcentem zakończę tę
kreatywną psychologię okraszoną nie mającymi szans na powołanie do życia
teoriami, które wynikają być może z braku światła a być może z zimna, choć po chorobie dość starannie ogaciłam swoje ciało i zwoje.
Natomiast dzisiejszy post
przeplatałam kompletem w stylu francuskim, na którym wykorzystałam
cztery różne
serwetki, jest też długo czekająca na wykończenie doniczka z robotą
prostą jak drut no i nie mogło zabraknąć kartki z przesłaniem.
Specjalnie
dla Marty B. jedna z różowych świnek, choć w poprzednim poście też jest może tylko bardziej stonowana.
Każdy człowiek jest skończonym idiotą co najmniej przez pięć minut dziennie. Mądrość polega na tym, by nie przekraczać tego limitu.
Hubbard Elbert