Ponieważ ostatnio byłam w
rozjazdach służbowych, które zawsze wybijają mnie z deco-rytmu dzisiaj dwa
szybkie naczynia. Pierwsza to jakby szkatułka na biżuterię, ale ile można mieć
szkatułek na biżuterię, której nie ma, więc wylądowały w niej plastikowe kółeczka
do pościeli, ale kółeczek też tam nie ma, bo to ulubiona zabawka Romana, który
rozdystrybuował wszystkie pięćdziesiąt sztuk łącznie z kilkunastoma piłeczkami,
ponad kilogramem cukierków i pokaźnym stosem spinaczy.
Nawiązując do Romana to chciałam się
usprawiedliwić, bo Roman ma bardzo solidnych obrońców, którzy zaprotestowali
przeciwko tłamszeniu dzwonem spod Mount Blanc jego osobowości i ja to rozumiem,
bo ja też bym zaprotestowała i popieram wszelkie protesty, które tłamszą
czyjąkolwiek osobowość, ale Roman jest słodkim kotem-przylepą przez dwadzieścia
dwie godziny na dobę, który wpatruje się we mnie jak w obraz i jak romantyczny
Romeo czeka pod drzwiami łazienki, ale przez pozostałe dwie zazwyczaj poranne
godziny ujawnia się u niego zespół nadpobudliwości
psychoruchowej z deficytem uwagi i wtedy nawet Nyguha przez samo h stara
się chyłkiem niby niezauważona przedrzeć ze mną do pracy nieświadoma swoich
wyborów a pozostali marzą o schronie przeciw atomowym, co nie przeszkadza nam
kochać naszego Romana i na pewno tęsknilibyśmy już za jego ADHD.
Słoik po kawie z bratkami, które
są zupełnie nie w „moich” kolorach jak to bratki, bo jeszcze nikt nie wymyślił
brązowych, ale chorowałam na nie od dość dawna a jak się na coś choruje to
wszędzie się to widzi, więc je sobie zrobiłam i już nie muszę za nimi oczu
wypatrywać.
Jak wspomniałam byłam w rozjazdach służbowych, więc kilka fotek, bo było miło a łono natury wyłaniało się z każdego możliwego miejsca.
Dwa w jednym, czyli odpoczynek z
samoistnym usuwaniem zrogowaciałego naskórka.
Chciałabym też wspomnieć dziś o
Ori znanej na pewno wielu osobom z blogu Pełnia lata w domu Tymianka, która
założyła nowy blog – O psach najpiękniej jak umiem i postanowiła uratować 170
psów ze schroniska w Annopolu, ponieważ władze zadecydowały o jego likwidacji.
Myślę, że w XXI wieku, w środku Europy, w tak religijnym kraju należącym do
wielu zaszczytnych organizacji, który ma podpisane prestiżowe i zbożne umowy i
konwencje i będzie przewodniczyć wkrótce Unii Europejskiej nie byłoby godnym
człowieka zgadzać się na takie rzeczy a wszystko w świetle prawa. Pomysłów na
pomoc padło kilka, więc tylko przebierać jak w towarze ze sklepowej półki.
"Dokąd idą psy gdy odchodzą?
No bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba.
Ja proszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuje z anielskich chórów
tudzież innych nagród nieboskłonu.
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy."
bardzo ładne decu, jedno i drugie! Mnie życie wybija z "tfórczego" :) rytmu, ale widać tak ma być!
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, jak wakacyjne a nie służbowe :).
Pozdrawiam!
No jak człowieka nosi na coś, to nie ma zmiłuj, nawet "nie jego" kolory nie przeszkadzają. Pomijam już fakt, że robimy, bo lubimy i nie przejmujemy się, że już miejsca na to wszystko w domu brak. czasem łapię się na tym, że nie ważne komu, może być do szuflady ale MUSZĘ. Nałóg? Uzależnienie? Lekarstwo czy choroba? Nie analizuję. Jak zwał tak zwał. Dobrze mi z tym bzikiem. Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za łabędzie dupki - urocze :)))
OdpowiedzUsuńbeautiful work
OdpowiedzUsuńTak Ewkiki czasami na służbie jak na wakacjach żeby tylko akcesoria do deco można było zabrać ze sobą.
OdpowiedzUsuńMiro najczęściej robię do szuflady a jak coś gdzieś się upchnę to raj i chyba jest coś z choroby w tym wszystkim, ale takiej zadawalającej zdrowej choroby.
Tino dzięki.
Graszko-decu cudne.Zdjęcia takie,że aż mi się urlopu chce BARDZIEJ.Proponowany blog odwiedzam a jakże,ale łzami przypłacam:)
OdpowiedzUsuńO, słoik po kawie rzeczywiście nie jest typowym dziełem w Twojej twórczości. Zwróciłam na to uwagę jeszcze zanim przeczytałam Twój tekst do zdjęcia. Myślę, że to fajnie tak łamać swoje własne przyzwyczajenia i przekraczać granice swoich bezpiecznych stref. Mogą z tego wychodzić naprawdę ciekawe rzeczy. Mnie bardzo się podoba Twoje bratkowe deco:).
OdpowiedzUsuńCo do twórczości w rozjazdach, to ja mam łatwiej: druty, szydełka i motki łatwiej spakować w podręczny kuferek i mieć je zawsze przy sobie:).
Tak Kasiu blogi Ori są smutne, ale i rzeczywistość jest taka a urlopu to się zawsze chce.
OdpowiedzUsuńRen-yu rzeczwysiście masz lepiej. Ile razy zastanawiałam się żeby coś zabrać w podróż i zawsze wychodziło dobre pół walizki żeby to miało sens. Czasami myślę sobie wezmę tylko wycinanki, ale po takich wycinankach hotel chyba by wystawił podwójny rachunek za sprzątanie. Nici z tego.
Graszynko, czy chcesz powiedzieć, że Roman tłamsi Waszą osobowość przez 2 poranne godziny dziennie?
OdpowiedzUsuńChyba jej nie stłamsił do końca, skoro tak twórczo zaszalałaś ;-) Bratki na słoju to rewolucja!
A ławeczka do wymaczania stóp mnie powaliła ;-)))
Ściskam czule...
Tak Inkwizycjo Roman czasami daje nam popalić, a że vena jeszcze się we mnie tli? No cóż siła wyższa.
OdpowiedzUsuńTeż Cię ściskam ile sił...
Olá querida!!!!Seus trabalhos em decoupage são belíssimosss!!!Seu blog interessantíssimo.parabéns ,grande abraço desde o Brasil.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Roman to wybitna indywidualność, która rzecz jasna musi się rządzić swoimi prawami:) No i urokiem osobisty nadrabia!:) Szkatułka wspaniała, uwielbiam kamee, a słoik też fajny, pozytywnie zakwiecony:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia bardzo ciekawe, pozdrawiam serdecznie!
Dzięki Bulmo Roman to rzeczywiście zakręcony gość.
OdpowiedzUsuń¡Maravillosos trabajos!.
OdpowiedzUsuńBesos desde España
Bratki....piękne kwiatki.... piękny motyw
OdpowiedzUsuń