Nawiązując do komentarzy z poprzedniego
wpisu wynika, że wiele osób ma jeszcze na strychach, w piwnicach, komórkach
podobny naszemu kredens albo pamięta, że gdzieś u dziadków, rodziców, wujków
był sobie taki traktowany pół żartem, pół serio i wywołane zostały do tablicy
echa tamtych lat. Wspomnienia zawsze
warto ratować przy okazji ratując świat przed kolejnym śmieciem i dziś
kolejne duże zwierzę. Kiedyś, gdzieś zapoczątkowałam wyliczanie
rzeczy, które nasza małżeńska Sp. zoo ma do remontu i są to: trzy kredensy trzy stoliki, szafa trzydrzwiowa, krzesło, zydelek itp. itd. oraz
dębowa beczka.
Ze względu na przyspieszenie
realizacji planu B tempo prac zdobniczych też uległo przyspieszeniu i
uprawiając slalom pomiędzy ekipami fachowców staramy się w miarę możliwości odnawiać kolejne
przedmioty. Z tym kredensem nie było już tyle zachodu, co z pierwszym,
bo był w lepszym stanie i poprzednie wcielenie prezentuję poniżej.
Malowany był metodą tzw. suchego
pędzla, czyli minimum farby maksimum zdecydowania, na górnej części użyłam
cracli, i papieru do print
room oraz matowego fluggera, co najmniej razy dwa.
W kąciku muzycznym Deep Purple i
proszę nie uciekajcie w popłochu na dźwięk tych słów, ponieważ to przepiękna od
pierwszego do ostatniego taktu ballada, która jak się ją usłyszy „chodzi”
jeszcze jak cień przez jakiś ściśle nieokreślony czas.
Przyjąć laur to znaczy zdradzić rozmiar
swojej głowy.
Stanisław Jerzy Lec
Kredens wyszedł po prostu powalający! Nie mogę wyjść z podziwu! Przepiękny kolor i cudne wzorki. Oj tak, pamiętam bardzo podobny u mojej babci :) Jaka szkoda, że wtedy o dekupażu nie miałam pojęcia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszedł Ci ten kredens. Bardzo podobają mi się takie meble.Podziwiam jak precyzyjnie to robisz. Pozdrawiam, Ania:)
OdpowiedzUsuńGrażynko kochana! Ilość prac czekających w kolejce jest, delikatnie mówiąc - ambitna:).
OdpowiedzUsuńA kredens wyszedł bajecznie! Mimo, iż poprzedni jest tez śliczny, to ten, absolutnie w moich klimatach!
Jeśli chodzi o szczyty i marzenia, to patrząc na ptaszka nasuwa mi się myśl - Co ja robię tu???? Co z tego, że wysoko, jak pusto i samotnie.....(to z pewnością mój aktualnie, zupełnie subiektywny pomysł).
I jeszcze coś mi się nasuwa - Uważaj, o co się modlisz i o czym marzysz, bo a nóż się spełni......
Sorry, za te mało optymistyczne wtręty.....
Z pewnością zdrowiej dla psychiki jest robić dobrze wszystko tu i teraz, i w związku z tym, nie za wiele myśleć, żeby nie zwariować......
Podsumowując - zakochałam się w Twoim kredensie. Podziwiam pomysły i wykonanie.
A za Purpli:) dziękuję, bo bliscy mi są w każdym utworze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, dzięki za słowa, które u mnie zostawiasz i czekam na kolejne, powalające efekty pracy!
Graszynko-cóż napisać-Twoje prace jak dla mnie zawsze mają duszę.Czasem tą duszę lekko kornik naddziabie,ale Ty niczym wytrawny chirurg plastyk wydobywasz z nich to co najpiękniejsze:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Anabel szkoda takiej pamiątki, ale może jeszcze Ci się trafi jakaś okazja jeśli bardzo chcesz, bo z nami tak właśnie jest. Spadają nam z nieba te graty.
OdpowiedzUsuńKasiu z Radziejowego Zacisza z ta precyzją to różnie bywa dobrze zdjęcia tego nie oddają. Miło mi, że Ci się podoba.
Ewkiki masz rację należy uważać o czym się marzy, ale problem tkwi w psuciu tych marzeń, ale masz bardzo dużo racji należy być tu i teraz. Zresztą może tak właśnie miało być, bo podobno nic nie dzieje się bez przyczyny i fajnie, że lubisz Purple szkoda, że lata świetności mają za sobą i tak rzadko ich słychać.
Kasiu dziękuję za przemiłe słowa i za takie piękne, niezwykłe porównanie. To bardzo podbudowujące, bo to ciężka praca, ale jak się dostanie weny to nie ma siły. Nic nie powstrzyma zapewne sam wiesz jak to jest.
Ewkiki
Aniu z Radziejowego Zacisza oczywiście coś sobie zakodowałam w szarych komórkach i znowu nazwałam Kasią. Przepraszam za te urojenia!
OdpowiedzUsuńMamon rzeczywiście dużo o tego i trzeba będzie rozłożyć w czasie.
Kolejna cudna, metamorfoza. Wiem, ile pracy trzeba włożyć w takie gabaryty, tym bardziej podziwiam! A muza przednia, jak zwykle:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak myślałam, że pewnie znów jakieś duże zwierzę Cię pochłonęło, że Cię tak długo nie widać i nie słychać:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kredens!
I znów na wypominki mi się zebrało, bo wyobraź sobie, że w mieszkaniu mojego ojca stoi bardzo podobny, choć wydaje mi się jeszcze nieco starszy i większy. Jest czarny, matowy, a na drzwiczkach są wyrzeźbione kiście winogron. Pięknie wyglądałby w jakiejś dużej kuchni, a tak kisi się w małym pokoju, w mieszkaniu w bloku, a tato nie pozwala go sprzedać, bo po prostu kocha ten stary kredens, który zna od dziecka...
Oj tak Bulmo roboty co nie miara z tymi gratami i dobrze się rozumiemy w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńRen-yu i to jest piękne, że ludzie kochają pewne meble za lata spędzone razem, za urodę lub jej brak a jak kochać sklejkę? Czasy nie dla nas.
Grażynko, u mnie w kuchni identyczny kredens zagościł już dawno temu:))) myśmy go pozielenili bo ja i zieleń bardzo się lubimy:) ale Twój, Wasz jest piękny...tak sobie myślę o tym piszesz o osobistych Himalajach i tych marzeniach i tych planach B...jest coś w tym...chociaż mówi się że z drugiej strony większa część stresu, smutku, nerwów naszych dotyczy...potencjalnych wydarzeń, które wcale nie muszą się zdarzyć...może więc jest tak że trochę nagrywamy się na przyszłość, co będziemy robić,jak żyć a tymczasem...czas nam ucieka...gonimy za nowym, nieznanym nie widząc że to co znane i już nasze jest spełnieniem marzeń naszych sprzed iluś tam dni...jej, koniec!!!Grażynko, uciekam bo niebezpiecznie dużo myśli przyfrunęło do mnie:)))
OdpowiedzUsuńTeraz to tak czytałam, że aż nie jestem pewna czy przypadkiem buzi nie zapomniałam zamknąć ... :DDDD widzę, że nietylko ja sama siebie ganię za jak to ładnie ujęłaś "wpuszczanie w labirynty zwojów mózgowych skażonych myśli". Tia, najlepiej klapki na oczy i do pracy...tylko ile ten koń pociągnie............
OdpowiedzUsuńAle TY kochana to pracujesz, że hohoho i jeszcze hoho. Kredens od razu nabrał dostojeństwa a robocza nazwa wywołała u mnie uśmiech dookoła głowy :DD
Grażynko, daj znać czy znalazłaś tę lawendową serwetkę...jak nie to kupię Ci w Łodzi i poślę do Ciebie:) u nas dostępna jest więc nie ma problemu:)
OdpowiedzUsuńSlicznie! W porównaniu do starego wyglądu- o niebo lepiej. Nie dośc, że mebel przeżyje swoja drugą młodośc, to jeszcze będzie przyciągał oko domowników i gości ;). Bardzo podoba mi się ornament na komódce :)
OdpowiedzUsuńNie bardzo mam ostatnio czas tu zaglądać, więc dziękuję Paniom za miłe słowa i trochę spostrzeżeń osobistych, bo zdaje się, że takowe wywołałam, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać choć nie było to wcale założeniem tego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grażyna
Pieknie przedluzylas zycie tego kredensu.
OdpowiedzUsuńsuper przeobrazony kredens zaparszam na moje candy powitalne http://niebieskomi.blogspot.com/2011/09/candy-powitalne.html
OdpowiedzUsuńGrażynko, dawno do Ciebie nie zaglądałam (bo teraz nie mam powiadomień o nowych postach:(), a tu kolejne wielkie cudo. Podziwiam, ile pracy musiałaś włożyć, aby tak odmienić kredens. Efekt niesamowity!
OdpowiedzUsuńI dziękuję za tę filozoficzną zadumę i za Purpli, których bardzo lubię także w znacznie głośniejszym brzmieniu:)
Pozdrawiam
Hania
Gratuluję Autorce:)
OdpowiedzUsuńDuuże formy wymagają odwagi, umiejętności. Jest wszystko. Pięknie
Kamarek, Ago i Magdo dziękuję za ciepłe słowa, co do kredensu, bo też się trochę przy nim naharowałam.
OdpowiedzUsuńHaniu też Ci serdecznie dziękuję za miłe słowa a co do zaglądania na swoje blogi to ja też jestem tak do tyłu u wszystkich, że tego już w żaden sposób nie odrobię. Czuję się jakbym nie odrobiła lekcji, ale wrócą lepsze czasy.
Efekt jest.......super. Moja mama nie da tknąć takich właśnie kredensików, bo fabryczne ładniejsze. A guzik prawda. Szafy gdańskiej może bym nie tykała, ale takie kredensiki z lat 50- tych, aż proszą się o nadanie im szlachetnych rysów. Jesteś dzielną dziewczynką i zamieniasz takie sobie graty w piękne i stylowe eksponaty. Chylę czółka.
OdpowiedzUsuńKredens przecudny :) Zapraszam do mnie do udziału w candy:)
OdpowiedzUsuń