niedziela, 9 marca 2014

Farby Annie Sloan, czyli moje bliskie spotkania z chemikaliami światowej sławy



Pierwszy styk z substancją, która może wnieść nową jakość w bujne życie pasjonata jest dużym przeżyciem i tak właśnie było, kiedy pierwszy raz trzymałam pojemniki z farbami Annie Sloan w swoich rączkach. Nawet miałam ochotę iść z nimi do łóżka, ale odwiodła mnie ich nieprzyjazna temperatura.



Następnego dnia nastąpiło samoistne jej schłodzenie i dotarło do mnie, że muszę przebrnąć przez gęsty las pełen wilków, ponieważ kiedy otworzyłam w świetle dziennym jedną z puszek zaklęłam jak szewc, bo nie wiem jak dobierałam kolor, ale country grey to piękny kolor, ale po polsku beż a nie szarość, o którą mi chodziło. Chyba pogubiłam się nieco w gąszczu barw, które zostały zaproponowane. Rozjątrzona doszłam do wniosku, że albo coś wykombinuję, albo się obrażę na lata. Co zrobiłam? Jedna odpowiedź jest poprawna:

a/ zażywszy soli trzeźwiących udałam się do łoża aby przespać się z tematem,
b/ upiłam się by zapomnieć o swojej roztargnionej osobowości,
c/ bezzwłocznie wymieszałam puszkę z innym kolorem, innej firmy albo nawet dwóch,
d/ poszłam oglądać M jak miłość.

Oczywiście odpowiedź c jest prawidłowa, bo skoro jak to określiła Palmette dano mi gorącą jak pochodnia głowę i jeszcze upchnięto tam gorejący umysł to zamykając na kilka sekund oczy by przeliczyć na chybił trafił ile dni muszę pracować, aby zarobić na jedną taką puszkę, którą właśnie zamierzam zbezcześcić wlałam słynnej Annie Sloan ździebko czarnego dekorala i ździebko zgniłej stamperii. Kiedy otworzyłam oczy wydedukowałam, że ziemia dalej krąży wokół słońca a po wymieszaniu  farby, okazało się, że wyszła z tej potyczki bez szwanku i nieoczekiwanie jak Afrodyta z morskiej piany wyłoniła się szarawa oliwka, która obłaskawiła moje gusta a jakościowo wcale nie odbiega od oryginału.



W końcu są to wszystko farby akrylowe, którym można dolać nawet trochę wody, zwłaszcza, że farby AS są tak zawiesiste jak nasz komputer tyle, że ten raczej od nadmiernego lania wody. Jednak nie polecam tej metody, bo po dłuższym staniu farba "odrzuca" intruza i robi się z wierzchu brzydka wydzielina, która jednak przy każdym kolejnym wymieszaniu ponownie zostaje wchłonięta.


Nie wiem na czym to polega, ale maluje się tymi farbami szybciej niż jakimikolwiek innymi a przy drugim podejściu powierzchnia wymaga raczej poprawek niż kolejnej pełnej warstwy. Wszystko oczywiście zależy od podłoża malowanego klamota jego struktury i koloru. Schnie proporcjonalnie dłużej zapewne, dlatego, że jest tak „puchata”. Natomiast po wysuszeniu powierzchnia robi się matowa, szorstka, rustykalna, przypomina ścianę i dopiero woskowanie nadaje jej aksamitnego wykończenia.


A propo's wosków. Z ciemnym należy postępować bardzo powściągliwie, bo bestia zupełnie zmienia kolor farby, więc nadaje się wyłącznie do zadań punktowych no chyba, że ktoś zamierza iść na całość. W ramach bełtania wszystkiego ze wszystkim zastanawiam się czy nie połączyć ciemnego z bezbarwnym, wykańczającym żeby uśrednić ten ciemny a z tego, co wyczytałam dziewczyny łączą ze sobą nawet wosk z farbami, bo podobno wszystkie produkty są tak skonstruowane żeby grały w jednej orkiestrze. Po nałożeniu bezbarwnego wosku wykańczającego doznałam lekkiego szoku, bo to był kuniec roboty. Przedmiot był gotowy i  szczerze brakowało mi na horyzoncie klamotów do lakierowania, suszenia, szlifowania.



To z pewnością farba do zadań specjalnych, czyli takich, z, którymi nie poradzą sobie typowe farby akrylowe. Majestatycznie jak wulkaniczna lawa powleka sobą wszelkie płaszczyzny aby nierozerwalnie mam nadzieję stopić się z powierzchnią i mimo kosmicznej ceny warto ją mieć pod ręką, bo radykalnie oszczędza czas omijając mozolne szlifowanie a to zawsze gra warta świeczki.


Oczywiście przeplatałam ten tekst przedmiotami malowanymi, bielonymi lub po prostu odświeżonymi farbami chalk paint, których pierwsza wersja ozdabiania rozminęła się nieco z urodą a były one zarówno z metalu, ceramiki jak i z drzewa wszystkie oczywiście lakierowane. No a ponieważ gorejący umysł zaczyna mi się rozgrzewać i podchodzi momentami pod temperaturę wrzenia  to w jego pokręconych zwojach mam już usidlone duże zwierzę potraktowane tą farbą.



37 komentarzy:

  1. Świetnie, jeszcze słowo i rozchoruję się jak nic... Mam apetyt na te farby już sporo czasu i zawsze coś pilniejszego wypływa, a kwota nie mała przecież. Zazdroszczę szczerze obcowania z nimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku Olu warto zachorować, choć trzeba sporo pieniędzy przygotować, bo jeszcze woski. Zmienił mi się sposób patrzenia na farby w ogóle...

      Usuń
  2. Ha! Niniejszym udowodniłaś, że gorącej jak pochodnia głowę z takimże umysłem nie nosisz od parady. :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o to chodzi Palmette to mam wątpliwości inne również, ale dziękuję.

      Usuń
  3. ciekawy efekt...
    trzeba spróbować !

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja kupiłam próbkę tej farby "frezch linen" i wosk bezbarwny ...no chyba mnie wciągnęło. Zobaczymy co z tego będzie ?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbki to już w ogóle są strasznie drogie jak przeliczałam, ale to dobry sposób żeby nie zbankrutować a się "rozejrzeć".

      Usuń
    2. tak wyszło kosmicznie drogo. Ale chciałam obadać teren , małymi kroczkami...

      Usuń
  5. Wyobrażam sobie - wszelkie potknięcia na tak drogich farbach mogą przyprawić o uderzenie gorąca;) Mnie z pewnością by przyprawiły... Ale fantastycznie wybrnęłaś! Same piękności, szczególnie te aniołki mnie zauroczyły:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Ren-yu palpitacje miałam, ale to też nie jest koniec świata a coś nowego si ę dowiedziałam.

      Usuń
  6. łebska Kobitka z Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Praktyka czyni ''MISTRZA'';)pięknie tworzysz;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie Magdo.

      Usuń
    2. Odnośnie używania wosku ciemnego.... Aby uzyskać np. efekt postarzania woskiem ciemnym, który chcemy aby pozstał w szczelinach, a nie zabarwil nam farby należy najpierw zawoskować farbę woskiem bezbarwnym. Poczekać aż wyschnie dobrze, a następnie nakładać wosk ciemny. Kiedy podeschnie wosk ciemny zaczynamy zbierac go z powierzchni gąbka do mysia naczyń np. Jeżeli nie chce za dobrze schodzić, na gąbkę nabieramy troszkę wosku bezbarwnego i nim usuwamy ciemny z powierzchni. W rysach po pędzlu pozostaje sam wosk ciemny nie bruszą warstwy farby. Tak samo postępujemy kiedy chcemy przecierać rożne kolory farby w kolejnych warstwach. Każdą warstwę danego koloru woskujemy wsokiem bezbarwnym. W innym wypadku kreda wciągnie pigmenty z warstwy wyższej. :) Warto zobaczyć www.farbykredowe.pl oraz zainteresować się sporą paletą woskow lnianych - kredowych. Jest nawet złoty. :) www.farbylniane.pl Byta-yta polecam. Świetnie nadają się poszerzenia możliwości działań z farbami kredowymi czy akrylowymi.

      Usuń
  8. A mój profesor w szkole mawiał: ech, wy twórcy, przez duże Tfu! oczywiście, z przymróżeniem oka. Tak nam łby zbyt gorące od pomysłów studził...

    OdpowiedzUsuń
  9. A moja profesorka mówiła: cechi, duchi, muchi (dla pełnej jasności: na cechy, duchy, muchy) z poczuciem humoru też kiepsko było. Na szczęście łby odporne mieliśmy i nie daliśmy sobie zabić pomysłów nawet tych kiepskich, bo cóż smutniejszego niż człowiek bez poczucia humoru....

    OdpowiedzUsuń
  10. O, witaj w klubie - tych zarażonych farbami AS :)
    Szkoda tylko, że ich cena powala (u samego źródła, czyli bezpośrednio u AS są jakieś 40 % tańsze niż u nas)
    ale za to maluje się śpiewająco, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Viko klub się poszerza i może jak sie klub dostatecznie poszerzy to nieszczęsne ceny spadną...

      Usuń
    2. Jak to u AS są tańsze? To ta sama marka nie ma jednakowych cen na całym świecie? Koszmar jakiś. O tym nie wiedziałem. Fakt testery drogie:) i nie wystarczają na wiele. Możecie także zapoznać się także z innymi farbami dającymi taki sam efekt i w 100% naturalnymi. www.farbylniane.pl Jest też duża paleta kolorystyczna wosków zawierających kredę. Możecie stosować te woski i farby w połąceniu z produktami AS (w 100% kompatybilne mimo, że na innej bazie) Także z Autentico działają wyśmienicie. Warto zerknąć.

      Usuń
  11. Grażynko zawsze wybrniesz z trudnych sytuacji.. ;)Super efekt dają te farby ...aniołki urocze..reszta też oczywiście :)Pozdrawiam Agata :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Grażynko zupełnie nie wiem z jakimi farbami chciałaś wejść w kontakt PRAWIE łóżkowy,ale obiecuje dokształcić się z tychże i posiąść nieco wiedzy.W każdym razie efekt wart był rozterek natury duchowej:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Skoro po raz kolejny trafiam na poemat dotyczący tych farb ;-) to w końcu je kupię, bo łażą za mną i łażą :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co męczyć organizmu Kasiu trza je kupić. I tak nie da rady o nich zapomnieć.

      Usuń
  14. Bardzo piękne prace:) Jestem pierwszy raz, ale na pewno powrócę;))

    Pozdrawiam ciepło, miłego dnia !!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się i zapraszam oraz również serdecznie pozdrawiam.
      Grażyna

      Usuń
  15. Gdzie się ucho przyłoży tam huczy o cud-farbach.
    I pod każdym adresem słyszy się podobne opinie.
    Słyszałam nawet, że bilety do Junited King-dom schodzą są świeże bułeczki, by zakupy zrobić u źródła i za mniejsze pieniądze ;)
    Twoje rzeczy przemawiają, by ulec. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie znaczy, że nie można żyć bez tych farb, ale z nimi żyć jest o wiele łatwiej. Warto spróbować.

      Usuń
  16. :-) bardzo fajnie napisany post! Az z ciekawosci (i z przyjemnoscia :-)) przeczytalam inne wpisy :-) ciesze sie ze farby nie rozczarowaly (no, moze odrobinke kolor...ale niestety tak to jest wybieraniem ich na monitorze :( ). Szczegolnie przypadla mi do gustu stylizacja swiecznika.

    Jezeli ktoras z Pan jest z Krakowa, to zapraszam do pracowni PatyNowy gdzie mozna zobaczyc probki farby Annie Sloan "na zywo". Zapraszam serdecznie! Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za odwiedziny i ciesze się, że się podobał post a w Krakowie nie byłam całe wieki, więc jesli nadarzy się okazja to na pewno odwiedzę.

      Usuń
  17. Ale fajnie napisałaś o tych farbach! :)
    Z tego co się zorientowałam, to litrowe farby w Anglii są tańsze, ale za to próbki i woski bardzo podobnie jak u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałoby mi się czekać na przesyłkę z Anglii czasami z polski nie mogę się doczekać. Po prostu trzeba te farby używać do zadań specjalnych, bo na drobiazgi szkoda.

      Usuń
  18. Grażynko,
    dziękuję za info o farbach :) już od jakiegoś czasu na nie choruje ale wiadomo cena....
    skusze się jednak na wytypowany kolor i będę używać jak sugerujesz :) "do zadań specjalnych"

    OdpowiedzUsuń