Bardzo lubię wiejskie klimaty jak zapewne część umęczonych miastową specyfiką mieszczuchów, którzy usiłują przemycić odrobinę sielskości gdzie tylko się da tym bardziej, że niektóre miasta mają specyfikę z połączenia rykowiska i wykopów z ery paleozoiku i mam tego serdecznie ponad kokardy od kilku ładnych lat. Bo jak może być inaczej skoro kilka powrotnych przystanków z pracy jedzie się ponad godzinę (są korzyści obmyślam pomysły dekupażowe), więc w desperacji wysiadam dwa wcześniej (są korzyści gubię kalorie) i na tym korzyści się kończą. Ilości otaczających mnie bodźców nie powstydziliby się holywoodzcy spece od efektów specjalnych: stereo-ryk silników samochodowych po trzy pasy na jedno ucho, wcale nie rzadko przykorkowane i wyjące rozpaczliwie z bezsilności pogotowie ratunkowe, które nie może nikogo ratować i nie więcej niż ponad 200 metrów nad głową wprawiający się właśnie w ruch lub lądujący samolocik i dobrze jeżeli są to tanie linie lotnicze. Czuję się osaczona prawie z każdej strony, bo cicha i pokorna jest tylko ziemia pod moimi stopami i być może to kwestia czasu, że i ona zacznie wyć choćby z rozpaczy. Ponieważ wcale nie przewidywałam na dziś omawiania frustracji, więc wracam do tematu.
Mój dekupażowy prywatny bohater to styl rustykalny i zwykle praca nad rzeczami w tym stylu daje mi najwięcej przyjemności, bo można postarzać do woli, przecierać lub temu podobne a jak coś nie wyjdzie to pościemniać, że tak właśnie miało być.
Do niedawna nie rozróżniałam między stylami wiejskim a rustykalnym, bo wydawało mi się, że to to samo, ale doczytałam się, że styl wiejski jest barwniejszy i często zawiera elementy ludowe a styl rustykalny surowy, wyciszony i bardziej „zmjejszczony” to już własna myśl i własne słowotwórstwo, więc nie wiem ile w tym prawdy, w końcu jak się wejdzie miedzy wrony…Tak też podpowiadają mi resztki intuicji, nie zamordowanej jeszcze przez galopującą cywilizację.
Dominujące kolory tego stylu to wszelkie odcienie brązów, kremu, bieli, stonowanych zieleni i jest to ukłon w stronę natury, bo i wywodzi się z bliskich związków z naturą, dlatego też najczęstszymi motywami są motywy roślinne.
Jeśli chodzi o wnętrza to mimo pozornej surowości łatwo można osiągnąć przytulny efekt dzięki ciepłym barwom tkanin, koronkowym serwetom no i wskazane jest użycie ozdobnych drobiażdżków zdekupażowanych na przykład, ale jak we wszystkim wskazany jest umiar z tymi drobiażdżkami. Bardzo mile widziane są rodzinne pamiątki lub przedmioty zakupione na pchlich targach, ale posiadające już jakiekolwiek CV.
Największą zaletą tego stylu jest to, że, mimo, zużywania się przedmioty nabierając steranego życiem wyglądu nabierają też niepowtarzalności a to dzięki użyciu naturalnych materiałów takich jak kamień czy drzewo, których życiorys zawsze można przedłużyć szlifując je, zresztą drzewo jest podstawowym tworzywem dla tego stylu stąd często spotyka się prawdziwie stare lub sztucznie postarzane podwieszane stropy i belki.
Jest to styl zgrzebny i surowy, ale nie minimalistyczny, więc nie trzeba obawiać się, że kolejny zakupiony w dzikim pędzie dzbanuszek popsuje efekt całego pomieszczenia a obdrapany blat spowoduje konieczność wymiany całej kuchni wręcz przeciwnie obdrapany blat może być czymś, co doda jej charakteru i niepowtarzalności. Jednak styl rustykalny nie może pozwolić sobie na żaden plastik lub połysk, bo od razu widać, że jest nie z tej bajki.
Ponieważ czasy mamy odrobinę poplątane to ze stylem tym miesza się elementy pałacowe a na pałacach odpowiednio wkomponowane świetnie prezentują się rustykalne przedmioty, ściany w chropowate faktury i surowe dechy jak również można kojarzyć go z elementami retro, kolonialnymi a nawet nowoczesnymi, co w wielu innych przypadkach się by się gryzło.
Taki mały wykład zaserwowałam przy okazji porządkując sobie w głowie wiele zasłyszanych informacji i przeplatając obrazkami i swoimi ostatnimi wytworami a wszystko w hołdzie ulubionemu stylowi wnętrz i w decoupage. Może kogoś też zainteresuje.
Dzisiejszą społeczność charakteryzuje totalne odejście od prostoty w sensie organizacji życia społecznego, sposób, w jaki są zaspokajane potrzeby egzystencjalne oraz wielość tych potrzeb wykraczająca poza potrzeby konieczne, złożoność systemu charakteryzująca się zależnością życia jednostek od nieraz bardzo rozbudowanych struktur i podporządkowane temu technologie pod względem skali, z całym wachlarzem zawodów i profesji, powodują degradację biosfery, wyczerpywanie zasobów i ogólne skażenie środowiska substancjami toksycznymi, oraz wiele nierozwiązywalnych problemów natury społecznej, takich jak: bezrobocie, przestępczość, alienacja, gdzie życie ludzi staje się niekończącą się gonitwą, frustracją i wynikającymi z nich problemami natury psychicznej, a idąc dalej agresją. Człowiek, nie mając wpływu na swoje życie, staje się cynicznym relatywistą, nie potrafiącym rozróżnić rzeczy, działań i spraw właściwych od niewłaściwych. Negatywność tych zjawisk potęguje indywidualizm, manifestujący się najpełniej w systemie gospodarki wolnorynkowej, której bardzo negatywną cechą jest nadmierne powielanie działań, ich nieuporządkowanie, oraz niszczenie działań innych ludzi.
Mahatma Gandhi – Klub ludzi antykariery – www.wegetarianski.pl
Trochę miasta a trochę wsi to złoty środek, idealne połączenie, które i ja chciałabym znaleźć! Oby, bo czas nieuchronnie płynie.........
OdpowiedzUsuńDzięki za wykładzik :). Ja wciąż mam mętlik w temacie i w ogóle raczkuję. I może być, że na tym pozostanę :).
Jednak czytać zawsze będę i jest nadzieja, że się podszkolę za sprawą takich jak Twój, postów.
Śliczne wszystkie prace, a wiaderko z krowami wymiata :))))))).
Pozdrawiam
Czyżbyś Ewkiki ścigała się z czasem tak jak ja w kwestii swojego miejsca na ziemi...
OdpowiedzUsuńA wiaderko umieściłam na zasadzie, co będzie to będzie, bo mężowi się nie podoba.
Dzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam
Grażyna
Poglądałam sobie uważnie zdjęcia i dochodzę do wniosku że... chcę na wieś!!! No, domek jeden z drugim fajny tylko żeby na tej polskiej wsi jeszcze były dobre drogi dojazdowe, internet, poczta, ośrodki zdrowia z prawdziwego zdarzenia...No co? Że za dużo chcę??? Wiem, wiem:))) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBywam na wsi. Drogi takie same jak w mieście, internet jest, poczty są, ośrodki zdrowia? Są mniejsze z mniejszymi możliwościami, ale za to nie jest się traktowanym jak numerek.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że coś za coś, ale ludzie jacyś tacy rozmawiają, słuchają, lubią się i nienawidzą, czyli jak w mieście i zapewne bardzo różnie im się żyje, czyli też jak w mieście.
Tylko oddech jakiś inny.
Pozdrawiam
Grażyna
Graszynko, ja właśnie dlatego (czy może - po to) uciekłam na wieś, mając dość zgiełku, ścisku, pędu... Nie powiem, żebym osiągnęła ideał, bo za mało wiejska ta moja wioska, ale ma zaletę, że jest na tyle blisko miasta, żebym mogła korzystać z jego dobrodziejstw. Raz na jakiś czas ;-)) Bo jak mam wjechać do centrum to jestem chora...
OdpowiedzUsuńFajny wykład i bardzo trafnie uchwyciłaś różnicę w tych dwóch stylach. To fakt, styl rustykalny jest bardziej pojemny i pozwala na większą swobodę, a także na więcej luksusu ;-)) Oba są bardzo wdzęcznym polem do popisu dla dekupażystek ;-))
Wiaderko z krowami wymiata!! Skąd miałaś taki papier? Świetnie Ci wyszło ;-)
Ściskam czule, miłego tygodnia!
A jeszcze jako suplement do Twojego komentarza: teraz "przynależę" do urzędów w małym miasteczku, 5 km od mojej wsi - urzędnicy mili, kolejek nie ma, w US panie uśmiechnięte, zwrot nadpłaty podatku dostałam po 2 tygodniach. Leżałam w tamtejszym szpitali i takiej opieki, starannej i serdecznej, nie zaznałam nigdy we Wrocławiu. Jakoś to wszystko bardziej 'ludzkie' jest... Drogi mniej dziurawe, niż na opłotkach miasta.
OdpowiedzUsuńOczywiście, poprawka: jest to wieś w bliskiej odległości aglomeracji, w Polsce "A".
I dlatego jak tylko będę mogła wyniosę się na wieś ZAPADŁĄ ;-))
Bo ta, w której mieszkam, daje zbyt mało wolności...
Inkwizycjo,
OdpowiedzUsuńto, co piszesz to po prostu miód na moje uszy, ponieważ też zamierzamy uciec z mężem do lasu i nie obejrzeć się za siebie a to co piszesz jest tym jak sobie to wyobrażam. Nie jak bajkę, ale bardziej po ludzku, bo w mieście w ogóle nie ma miejsca na człowieka, ale wiadomo robota jest. Podniosłaś mnie na duchu tymi komentarzami.
Wiaderko to serwetka i kupiłam ją w - Serwetki do decoupage i hurt i jeszcze są, bo widziałam.
Pozdrawiam
Grażyna
No dlatego ja mieszkam na wsi, a pracuję w mieście (jeszcze), ale za jakiś czas rzucimy wszystko i zaszyjemy się gdzieś dalej, i tak jak piszesz - nie będziemy oglądać się za siebie ;-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za spełnienie marzeń!
I ja też trzymam kciuki za Was i życzę spełnienia marzeń. Nie ma na co czekać, bo życie jest jedno.
OdpowiedzUsuńG.
I w dodatku nie młodniejemy, niestety... ;-)))
OdpowiedzUsuńPiękne klimaty! Pozdrowienia ze wśi! ;-)
OdpowiedzUsuńTak Inkwizycjo latka lecą....
OdpowiedzUsuńDzięki Kaju za pozdrowienia. Ty też tak masz ciągle tą wieś, bo mnie zazdrość zżera?
Pozdrawiam
Grażyna
Drewniana chatka na skraju lasu, to również i moje marzenie (ściętej głowy, dodam tylko dla porządku), bo choć nie mieszkam w wielkim mieście, to małe też może dać się we znaki hałasem i tłumem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy na pierwszym zdjęciu to jest waza(?), ale jest to coś prześlicznego. Motyw kwiatków w zielonych ramkach pasuje idealnie. No i te przecierki. Całość - istne cudo!
Dzięki za króciutki wykład na temat stylów:). Rustykalny - również mój ulubiony, ale mam kłopot z doborem właściwych elementów, żeby wszystko harmonijnie ze sobą współgrało. Tak chciałam urządzić swoją kuchniojadalnię, ale mam zbyt intensywne kolory, więc chyba ostatecznie wyjdzie mi styl wiejski:).
No tak. Świat się rozszerza jak wiadomo i małe miejscowości też tracą swoją urokliwość.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wazę to miło, że Ci się podoba tym bardziej, że zatopiłam w niej włosa. Tak to jest jak się nie ma dobrego miejsca do pracy i panuje ciemność podczas lakierowania. Styl wiejski jest piękny zaraz po rustykalnym, więc się nie martw swoją kochniojadalnią z pewnością jest pięknie.
Grażyna
Unos trabajos divinos, te han quedado espectaculares.
OdpowiedzUsuńBesitos desde España
Ja przechodziłam wszystkie fazy zamieszkania - miasto (domek) ale dzielnica jak na wsi (tam się wychowałam), na studia wyjechałam do Wrocławia i po pięciu latach miałam dosyć, potem wróciłam do mojego miasta rodzinnego ale do centrum, do mieszkania w bloku (nie było źle ale osoba przyzwyczajona do życia w domu ma ciężko w mieszkaniu) i w końcu jestem na wsi. I to takiej w której są sklepy, internet, apteka, Urząd Gminy, przedszkole, szkoła, gimnazjum, ośrodek zdrowia. Tak więc można coś takiego znaleźć:) Mi się udało i życzę tego wszystkim, którzy o tym marzą. Z wnętrz najbardziej podoba mi się trzecia fotografia, a styl wiejski po prostu uwielbiam. Twoje prace są śliczne a mąż się nie zna (albo zazdrości) bo wiaderko to rewelacja:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak obszerny wpis dotyczący tylu wątków. Wiem, że są spokojne miejsca do mieszkania i wiem, że nie wszyscy muszą chcieć w nich mieszkać, bo jesteśmy różni no i te miejsca zamieniły by się w miasta. Najważniejsze to mieć swoje miejsce. Dzięki za komplementy w imieniu wiaderka z pewnością powiem mężowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grażyna
Fantastycznie piękne przedmioty!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak fantastycznie spontaniczny komentarz i cieszę się, że się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Grażyna
If I had a chance to choose where to live, I would rather live in the country. But I was born in a city and have been living here till now. My grand mother lives in a village and I often go there to relax from my daily routine. Urban life is very stressful, but I cannot leave the city because of my job. It's very sad.
OdpowiedzUsuń