Czy pisałam, że dość długo szerokim łukiem omijałam technikę przenoszenia transferów metodą
nitro? Pewnie nie lepiej sprawiać wrażenie, że wszystko się umie i od razu
wychodzi. Wyleniałe kształty kilku pierwszych prac ledwo dały się poskładać w
całość a jak wyglądały nie pokażę, bo cyberprzestrzeń jest dostatecznie
zaśmiecona. Wyparłam własną nieudolność i oszukiwałam, że wszystko zależy od podłoża a w ogóle to może to nitro jakieś popsute.
Jednak będąc kiedyś w artystycznym wyżu wzięłam byka za rogi i zaczęłam
od opasłego wzoru i cudzej własności, czyli od szafeczki zleconej przez
Arnikę. Wszak zawsze można zamalować i tu wywołałam wilka z lasu, bo
cóż z tego, że transfer z jednej strony wyszedł czerstwy i powabny jak
młody bóg, kiedy z drugiej lichy i wypłowiały i pewnie sam Chuck Norris nie
wie, czemu tak się stało.
Uruchomiłam zwierzę wśród farb, czyli farby Anny
Sloan, choć obawiałam się, że prowadnice nie zniosą kolejnego i to tak "puchatego” jak farby AS kożucha na grzbiecie i rzeczywiście nie dały rady. Trzeba
było ponownie rozebrać i przeszlifować szafkę. Główny motyw z boku szafeczki pochodzi oczywiście ze strony The graphic fairy.
Znowu transfer i znowu strzał w stopę, ponieważ na farbach Anny Sloan transfery odbijają się mizerniej chyba, dlatego, że powierzchnia jest bardziej puchata albo chropowata, albo jedno i drugie podobnie, kiedy chcemy uzyskać postarzenia typu shabby schic. Kreda zawarta w farbie pyląc się lekko przy szlifowaniu zaciera różnicę kolorów. Dzięki ciemnemu woskowi można wydobyć postarzenia, ale efekt jest już nieco inny. Należy też pamiętać żeby papier ścierny był od setki wzwyż, jeśli chodzi o ziarnistość, ale to już mały pikuś, bo poprawiać można do woli tyle, że morale spada na łeb na szyję nawet, jeśli się zepnie wszystkie mięśnie albo uruchomi zwoje mózgowe.
Podsumowując wskazane jest wybieranie na te specyficzne farby prężnego i wyraźnego motywu do transferu chyba, że robimy to na bieli albo ktoś życzy sobie taką zamgloną jak lico starej Indianki na haju odbitkę.
Kolejny raz musiałam wszystko zamalowywać, ale tak, aby nie zamalować ciemnych kantów, więc ilość kombinacji przy malowaniu i przecieraniu żeby potem znowu zamalować i przetrzeć mogła być bliska ilości kombinacji przy awaryjnym lądowaniu misji Apollo 13. W rezultacie szafka wyszła nieco bura, ale o ile
pamiętam rozmowę z Arniką kolorystyka łapie się w gamę tego, na co się umawiałyśmy, czyli szarości i zielenie.
A propos kolorów. Ten zniekształcony jaskrawy kolorek to sprawka blogera i nie wiem, czym sobie ta szafeczka zasłużyła, że tak szpetnie obrzucił ją żółcią. Mimo stoczenia bojów nie udało mi się wywabić paskudy.
Kiedy z perspektywy patrzę na fotkę poniżej i to wysoce zaawansowane technologicznie urządzenie do szlifowania, czyli papier ścierny, którym wyszlifowałam zarówno szafeczkę jak i kilka znacznie większych gratów to mam ciary na plecach. W domu jak widać pobojowisko, w powietrzu smog i strużki potu, które nie raz i nie dwa zdemolowały mój make-up, ale tak to właśnie wyglądało, kiedy nie miałam farb Anny Sloan. Jednak nie będę rwać szat, bo kiedy się ma taką pasję to wiadomo, że należy pożegnać się z perfekcyjnym manicure a nienaganny makijaż to też historia i jeszcze ten czas drań. Ani go rozciągnąć ani przekupić.
A propos kolorów. Ten zniekształcony jaskrawy kolorek to sprawka blogera i nie wiem, czym sobie ta szafeczka zasłużyła, że tak szpetnie obrzucił ją żółcią. Mimo stoczenia bojów nie udało mi się wywabić paskudy.
Kiedy z perspektywy patrzę na fotkę poniżej i to wysoce zaawansowane technologicznie urządzenie do szlifowania, czyli papier ścierny, którym wyszlifowałam zarówno szafeczkę jak i kilka znacznie większych gratów to mam ciary na plecach. W domu jak widać pobojowisko, w powietrzu smog i strużki potu, które nie raz i nie dwa zdemolowały mój make-up, ale tak to właśnie wyglądało, kiedy nie miałam farb Anny Sloan. Jednak nie będę rwać szat, bo kiedy się ma taką pasję to wiadomo, że należy pożegnać się z perfekcyjnym manicure a nienaganny makijaż to też historia i jeszcze ten czas drań. Ani go rozciągnąć ani przekupić.
Na nic też zdały się próby zapędzenia do roboty pewnych dwóch owłosionych asystentek. Nie przeszkadzały im ani smugi pyłu, ani zniszczony makijaż, bo wgapianie się w moje oblicze albo zabawa w chowanego to wszystko, co je interesowało na froncie robót.
A kuku......
I żeby trochę romantyzmu było jak w serialu o miłości transfer na tkaninie z kolorową różą. Niestety róże już w zarodku były dość blade tym bardziej transfer nie wyszedł wypasiony. Dlatego wrzuciłam na nie napis żeby były raczej tłem aniżeli grały pierwsze skrzypce. Poniżej mikro kurs na kolejne etapy nanoszenia transferów.
To już nie jest transfer, co pewnie widać, ale bezczelnie przyklejone obrazki oklejone koronką a wspólnym mianownikiem ta sama, co na szafeczce farba.
Obrazki już na swoim miejscu.
I skoro trwa mundial to posłużę się nazewnictwem piłkarskim, bo oto stały fragment gry, czyli romby. Skromnie, bo tylko na podkładkach, ale przecież nie mogło się bez nich obyć.
I skoro trwa mundial to posłużę się nazewnictwem piłkarskim, bo oto stały fragment gry, czyli romby. Skromnie, bo tylko na podkładkach, ale przecież nie mogło się bez nich obyć.
Z pamiętnika kobiety biegającej
Ostatnio zakupiłam sobie preparat wspomagający odchudzanie, bo w związku z chorobą trochę zapomniałam o bieganiu, ale ponieważ zapominałam go wziąć dokupiłam preparat wspomagający pamięć. Mam nadzieję, że dzięki niemu nie będę zapominać ani o preparacie na odchudzanie, ani o bieganiu oczywiście pod warunkiem, że nie będę zapominać o preparacie na pamięć. Zaraz, zaraz a o co mi chodziło na początku tego zdania…..aha wiem. Są już pierwsze efekty, bo kiedy wpadam do autobusu, ponieważ za nim biegłam współpasażerowie nie zastanawiają się tak jak kiedyś czy mnie reanimować, bo zapanowałam nieco nad oddechem a oczy nie wypadają mi z orbit.
Skomplikowany proces, ale efekt mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńObrazki i podkładki też superaśne :)
No i muszę zapamiętać radę o bezmakijażowym przystępowaniu do robót, chociaż łatwo mi to przyjdzie, bo często o tym aspekcie bycia kobietą zapominam. Może więc też by mi się przydał preparat na pamięć :)
Hmmmmm nie sądzę De ququ. Chciałabym zapomnieć o czymś takim jak makijaż, ale mimo pasji ciągle mnie do tego ciągnie zwłaszcza jak patrzę w lustro. Więc jeśli Tobie się to udaje to się ciesz i rób swoje . To duużo więcej czasu na pasję.
UsuńKobieto, pokłony biję i oświadczam, że jestem osioł i nierób. Bosko wyszło!!! Dlaczego mi się nic nie chce ???? Nawet zapoanowac nad właściwym oddechem.Zatkło mnie z wrażenia i tak patrzę. Buziaczki!!!!
OdpowiedzUsuńMnemosyne jesli uważasz, że jesteś nierób to coś w tym jest. Pewnie dlatego, że nie panujesz nad oddechem no i nic na siłę. Samo wróci.
UsuńPięknie wyszło , aż dech zapiera :) ledwo co pozbierałam szczękę z podłogi :) super , jestem pod wrażeniem , tyyyyle pracy w to włożyłaś ale efekt super.
OdpowiedzUsuńSama mam w planach niedalekich starcie z rombami ale nie wiem co z tego wyjdzie....:)
pozdrawiam
Mag
Jak nie wyjdzie to się zeskrobie, więc nie ma co się martwic na zapas albo będziesz robić z pół roku jak ja i nie dla tego żeby to tyle trwało, ale patrzeć już czasem nie można, ale potem się wraca. Z hukiem.
UsuńTo prawda, zapiera dech, jak ogląda się Twoje prace! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki Magdo również serdecznie pozdrawiam.
UsuńKobieto, Ty to masz pałera!!! Dech zapiera i puls przyśpiesza, a jak się czyta Twoje teksty, to można się udławić ze śmiechu ;-) Więc obcowanie z Tobą - i Twoimi wytworami - może być niebezpieczne, ale warto! ;-) Ten transfer romantyczny z bladą różą po prostu cudny!
OdpowiedzUsuńA ja z farbami Anny S. nie miałam dotąd styczności. Coraz bardziej mam ochotę spróbować, ale wieści o cenie mnie schładzają...
Uściski ;)
Myślę wolna kobieto, że będziesz miała z nimi do czynienia, bo będzie gdzie poszaleć. Cena schładza owszem, ale trzeba je kupic a potem zapomnieć o cenie. Ot wszystko.
UsuńFajnie wygląda taki niedokładny nitro "cień" odbicia od razu przenosi do innej epoki :)
OdpowiedzUsuńPodkładeczki bardzo ładniusie są:)
Dzięki Magdo. Ten niedokładny nitro cień potrafi spędzić sen z powiek. Zmęczył mnie na dobre.
UsuńEres una artista.Todo precioso.
OdpowiedzUsuńBesos
Dziękuję serdecznie za odwiedziny z tak daleka i miłe słowa.
UsuńПрекрасни вещи, майсторска работа! Поздравления!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny Bearkis.
UsuńPo tylu zasłużonych pochwałach trudno napisać coś oryginalnego, podziwiam determinację w dążeniu do doskonałości, ale jak widać to się opłaca :) Prace są dopracowane do najmniejszego cala, idealne ! A przy okazji jedna z asystentek wpadła w oko mojemu sierściuchowi :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHa....moje asystentki uwielbiają się podobać właściwie poza jedzeniem i spanie tylko to umieją robić. Dziękuję Anitko za odwiedziny i miłe słowa.
UsuńA te doświadczenia to tak dla próby i sprawdzenia?
OdpowiedzUsuńPytam, bo nie wiem po co sięgałaś po nitro.
Ale skoro w celach edukacyjnych to popieram.
Tu można snuć różne teorie i wszystkie będą prawdziwe.
Znaczenie ma farba, a jakże, ale tylko wtedy, kiedy transfer na nitro robisz.
Kiedy na coś innego to już oczywiście nie, bo to co pod spodem mu lotto.
Wyszło ciekawie, bo bardziej naturalnie, ale jak się chce wyraźniejszych wzorów to przy nierównych powierzchniach trzeba szukać innych środków.
Bardzo mi się podoba kolorowy transfer.
W takim przypadku niczego więcej się nie powinno oczekiwać, bo TEN efekt jest rewelacyjny i najbardziej pożądany.
Bezczelne obrazki podobają mi się wyjątkowo.
A wiesz dlaczego?
Dlatego, że w sumie małym nakładem można uzyskać świetny efekt.
Muszę zapamiętać tę lekcję matko chrzestna. <3
O podkładkach już nic nie powiem, bo gęgam i gęgam.
Ja je po prostu odgapię, bo są cudownościowe! :)
W zasadzie w celach edukacyjnych ale tez w pewnym momencie wpadłam w czarna rozpacz tudzież dziurę a te farby to był ratunek przed szlifowaniem. Na razie mam dość i chcę odpocząć od przecierania i postarzania. Dzieki za porady i miłe słowa tego nigdy dosyć.
UsuńJak oglądam Twoje prace ,oczy mi błyszczą;)Jesteś perfekcjonistka;)pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Magdo staram się, ale namotać się muszę nieprzeciętnie, ale robić żeby być nie do końca zadowolonym to lepiej nic nie robić a i tak zawsze coś.
Usuńpiękne prace :) ja mam w planach zrobić coś za pomocą transferu, ale jakoś nie mogę ciągle się za to zabrać. Twoje wszystkie dzieła są cudne. Obrazy zachwycające :) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu. Wielkich słów używasz do tych moich klamotów. Bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.
UsuńJezu, żebym ja tak potrafiła. Robisz cuda. A owłosione asystenki boskie. I tak dobrze, że nie przeszkadzały, bo mój kot centralnie w farbie by siedział łapą albo na kolanach. Właśnie w tym czasie. :)
OdpowiedzUsuńa ja w końcu wracam do przeglądu blogów. :)
Powodzenia życzę z tym przeglądaniem a asystentki przyuczone do trzymania dystansu a gapić się gapią. Dziękuję za odwiedziny.
UsuńUnos trabajos preciosos!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuje serdecznie za odwiedziny!!!!!
UsuńZa transfer na drewnie za pomocą nitro jakoś się jeszcze nie odważyłam wziąść za to na płótnie wychodzi mi całkiem całkiem.Twoje romby gdzie bys je nie umieściła są rewelacyjne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Alicjo a romby tak mają gdzie ich się nie wciśniesz tam pasują. Wdzięczne twory.
Usuńcudnie....
OdpowiedzUsuńNo.....Eluniu dziękuję serdecznie.
UsuńZ tymi transferami to dla mnie ciągle ciężka sprawa. Raz wychodzą lepiej raz gorzej i nie wiem od czego to zależy.a szkoda bo tylko mnie to zniechęca.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te Twoje poczynania.podziwiam za bieganie, mnie chyba nikt nie zmusi :-)
Pozdrowionka serdeczne
Magdo, bo z transferami właśnie tak jest albo wyjdą, albo nie i potem czarna dziura, bo nie chce sie podejść a co do biegania to w lesie jest pięknie i gdyby nie bieganie to bym tam prawie wcale nie bywała. Również pozdrawiam
UsuńJejku ale Pani Grażynko ma talent!!! Śliczne prace!!! Romby jak zawsze świetne u Pani:):) Transef na nitro też sama chcę spróbować i na tkaninie także , by poszewki na poduszki sobie porobić :):)
OdpowiedzUsuńMiłego, pełnego weny twórczej weekendu życzę :)
Dziękuję za przemiłe słowa a transfer trzeba oswoić a od czasu do czasu i tak coś nie pójdzie. Również pozdrawiam i życzę kolejnego miłego weekendu.
UsuńGrażynko jak ja uwielbiam czytać Twoje wpisy...tak zabawnie opisujesz swoje poczynania z deku...A prace Twoje zawsze mi się podobają :)Pozdrawiam Agata:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agato no i się cieszę, bo to sporo pracy kosztuje zresztą sama dobrze wiesz.
UsuńTransferu w życiu nie próbowałam,ale z Twojego opisu Grażynko to niezły czad wychodzi,a efekt końcowy jak zawsze super!!!Obrazki kwiatowo-transferowo-koronkowe-cudne!!!!
OdpowiedzUsuńOwszem Kasiu jest czad jak często na początku a potem pójdzie jak z płatka mam nadzieję.
Usuń... czasami tak jest, że aparat przekłamuje kolorki...
OdpowiedzUsuńu mnie ostatnio coraz częściej...
jak zawsze... cudne prace...
a wiesz... Asiencja schudła 7 kg !!! i to bez żadnych preparatów...
pozdrawiam
Zazdroszczę Asiu u mnie nic nie chce spaść ani z prochami i bieganiem a bez to masakra tylko w górę i jeszcze choróbska. Dziekuję Asiu za miłe słowa.
UsuńTwoje poczucie humoru i dystans do różnych rzeczy lubię tak samo, jak efekty Twoich zmagań z materią. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu jak się człowiek naużera to potem chce się wyżalić.
UsuńSama nie wiem co mnie bardziej powaliło z nóg.... pokazane prace, czy opis ich tworzenia... efekt oszałamiający, ząb czasu może się schować przy Twoim warsztacie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Mirello mnie też efekt powalił a ściślej mówiąc dał mi popalić.
UsuńPoproszę o więcej takich relacji hihihi :):):) śliczności :)
OdpowiedzUsuń