Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na biurko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na biurko. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 czerwca 2012

Komplet z odrobiną nagości


Obawiam się, że  moje  alibi  w postaci remontu na zanik życia na blogu  mogło się już znudzić,  więc uprawiając ostatnio slalom między ww. wymienionym remontem, przeprowadzką, pracą i innymi  nieco mniej typowymi wydarzeniami, które niezbyt lojalnie funduje mi od pewnego czasu  życie dzięki czemu adrenalina jest zawsze w wysokiej formie oraz wykorzystując zasadę - na kłopoty dołóż sobie roboty, bo daje zapomnienie głowę zajmując na mgnienie (własne) udało mi się znaleźć  chwilę na wycinanki i powstał komplet z takimi dość skromnie odzianymi motywami, czyli chlebak, pudełko na herbatki różnej maści i pudełko  na niewiadomojeszczeco.



Niełatwo było skończyć ten komplet ze względu na nasz mocno  zmiksowany w przeprowadzce dobytek, bo np. okazywało się, że do szczęśliwego zakończenia zabrakło ostatniego obrazka z golizną, bo znajduje się w starym domu a po dowiezieniu tego trofeum brak jest szablonu żeby z kolei po dowiezieniu szablonu zajarzyć, że brakuje właściwej farby. Ot - odrobina logistyki i umysł odmawia posłuszeństwa na suplementy szkoda kasy, bo mamy inne wydatki a powiedzenie Roosvelta -  rób to co możesz, tym, co posiadasz, i tam gdzie jesteś byłoby bardzo trafne w tej sytuacji, ale gorąca głowa zawsze goni za czymś innym, niż jest w danej chwili osiągalne.




Do jego wykonania użyłam całej gamy materiałów: papieru ryżowego, papieru do decoupage, serwetek, szablonu, stempli silikonowych (cóż za obłe i niesforne istoty) nawet kropki poleciały, ale chyba było już za dużo wszystkiego i musiałam je zmazać, jednak nie było problemu, bo przezornie  przedtem polakierowałam  powierzchnię.
 


A poniżej monochromatyczna butelka również  z kombinowanymi  motywami, bo z serwetek i papieru  do print roomu.



Nie wiem czy są tacy, którzy nie znają  występu Macieja Sthura naśladującego Stanisława Sojkę jeśli tak to zazdroszczę, bo to jeden z najlepszych kawałków kabaretowych jakie znam.

















Miast błagać chmurę o deszcz wykop studnię.

wtorek, 17 maja 2011

Pasjonaci są wśród nas

Trochę się narobiło, bo przez bloggera przeszedł tajfun i narobił szkód, ale osobiście nie będę robić scen, bo co prawda zginęły mi jakże cenne dla każdego blogowicza komentarze, ale to nic w porównaniu z tym, że dziewczynom poginęły całe posty. Kiedy się przenosiłam z bloxa myślałam, że tylko tam się dzieją dziwne rzeczy a tu proszę taka firma i też się zdarza.
Ostatnio jestem na etapie, że nie wiem już, co mam w moim zasobniku dekupażowym, bo zdarza się, mi się przymierzać do zakupu czegoś, co już posiadam i kiedyś sama siebie wprawię w osłupienie. No i lekko już grzęznę nie tylko w serwetkach i papierach, ale i w pozostałościach podekupażowych i nawet bardzo sztywna walizka specjalnie do tego celu przeznaczona zaczyna wyglądać jakby była  w „ciąży” ze szczątkami serwetek i papierów posegregowanych w koszulki, które po prostu  wychodzą jej bokami.

Bo jak powszechnie wiemy pasja jest niezmiernie pochłaniającą częścią życia i bardzo istotnym czynnikiem jest umiejętność planowania dla niej terenu, czasu, zasobów finansowych oraz rezygnacji z rzeczy, które innym nie przychodzą do głowy. Po przeanalizowaniu tych istotnych czynników stwierdzam, że muszę nad sobą popracować, bo czasami mam wrażenie, że jest to mała bitwa ze sobą, ale wiem też, że ze względu na posiadanie tejże pasji jestem osobą ciągle rozwijającą się, więc korzyści przewyższają te „drobne” ułomności. Ponieważ gdzie jak gdzie, ale, wśród blogowiczów pasjonatów jest z pewnością  olbrzymi procent (mówię tu o wszelkich branżach) dlatego też często czytając wpisy innych pasjonatów doskonale rozumiemy ich słabości i przywary, bo sami jesteśmy w posiadaniu takich samych, ale mimo wszystko powinniśmy czuć się wyjątkowi.



Półeczko-komódka, bo nie wiem jak nazwać urządzenie na pierwszym zdjęciu wygląda na styl antyczno-retro, choć chyba nie ma takiego stylu a miała być zdecydowanie antyczna. 




 Listownik powstał po małym szlifowaniu, bo oczywiście nie podobał mi się w pierwszej wersji a druga też wisiała na włosku, bo papier był bardzo gruby i doklejanie go odbywało się przy wykorzystaniu męża.



Na końcu wyrób talerzopodobny zdekupażowany na zasadzie pomalować, nalepić i ………czekać 48 godzin na spękania, które się łaskawie wyłonią albo nie. Wyłoniły się, ale  z pewną nieśmiałością.




Piosenka super dinozaur wśród dinozaurów, bo tu nie zawsze będzie grzecznie, gdyż lubię  też  nieco mocniejsze uderzenie - zespół UFO ze swoją Belladonną, która oparła się upływowi czasu i nie wiem, dlaczego nawet po wejściu płyt kompaktowych nigdy nie słyszałam jej w żadnym radiu nawet w  Trójce. A propos mam wrażenie, że to chyba jedyne radio, gdzie każde zdanie nie jest wypowiadane  na akord w chronicznej egzaltacji.


















Czasem 
pogadałby człowiek
sam 
ze sobą
ale gdzie tam
ja mu pytanie
a on mi dwa.


Jarosław Boroszewicz

poniedziałek, 9 maja 2011

Trochę szarości, trochę barw i trochę innych


Zrobiłam kilka rzeczy w szarościach, bo ostatnio mam potrzebę zachowywania spójności kolorystycznej, więc padło na szary i na początek wieszak, który jako jedyny nie był mi kłodą pod nogi i tylko patrząc na niego moje endorfiny nie są w opozycji. 


Błacha sprawa jak wyklejenie środka piórnika kawałeczkiem serwetki w małe fioletowe różyczki a namęczyłam się jakbym wyklejała słoniem na szczęcie istnieje postarzanie a pokazuję z daleka, bo nie będę się afiszować niepełnosprawnością. To, że zmarnowałam serwetkę to pryszcz, choć potrzeba było jednej dwunastej do tego zadania i nie jest to kwestia 60 groszy, ale mogła się jeszcze przydać, bo śliczna. Powinno być specjalne ubezpieczenie dla pasjonatów. 

Ponieważ mocno zahulałam przy postarzaniu piórnik wygląda jakby był w moim wieku, którego oczywiście nie zdradzę, więc ze mną pozostanie, bo mam słabość do takich leciwców.



Zmieniając temat wyszperałam jeszcze kilka ciekawostek dotyczących preferencji kolorystycznych i na pierwszy ogień wywołany już do tablicy szary uważany za neutralny mono lub achromatyczny i niemający własnej energii z uwagi na swą całkowitą bierność (chyba, że się wykleja szary piórnik w małe fioletowe różyczki wówczas lico sinieje i już nie jest monochromatycznie). Charakterystyki osób, których ulubieńcem jest szary nie przytoczę, bo ten blog nie powstał by pisać niepozytywne treści. Przydałoby im się trochę rozrywki i kilka dni urlopu a to przecież dobra wiadomość. 



Zdziwiłam się, bo dobre noty zebrał różowy, ponieważ osoby lubiące ten kolor są kochające i uczuciowe oraz silne a zdziwiłam się, ponieważ w niektórych tzw. poważnych środowiskach kobiecych został troszkę sponiewierany, ale nie będę się nad nim rozczulać, bo też nie przepadam, ale również nie demonizuję tym bardziej, że powiedzenie widzieć świat przez różowe okulary ma na myśli zdrową, pozytywną osobowość w przeciwieństwie do widzieć świat w czarnych barwach, który jest ostatnim kolorem, który mógłby być uważany za infantylny.

Szafeczka nie jest, co prawda szara, ale jest monochromatyczna. Po splądrowaniu wszerz i wzdłuż wszystkich papierów i serwetek w poszukiwaniu pomysłu a jest tego na cały wieczór wróciłam do tego, który widnieje na szafeczce a morał? Piękną i praktyczną umiejętnością jest docenić własne umiejętności, bo i tak się ich nie przeskoczy. Obawiam się jednak, że morały mają coś z regulaminów i przepisów prawnych są po to żeby ich unikać i obchodzić wielkim łukiem.


Opracowana została tzw. Kolorowa Analiza Własnego Wizerunku i wynika z niej, że jeśli nie otaczamy się barwami, które są zgodne z naszymi preferencjami pozbawiamy się dobrej energii, co może nas wpędzać się w złe nastroje, zmęczenie a nawet w choroby a nasze wybory a nie będą słuszne. Nauka, która się zajmuje leczeniem kolorami to chromoterapia, która ma na celu nasycić kolorem, którego właśnie potrzebuje chore ciało lub umysł przez naświetlanie lampami z kolorowymi przesłonami, noszenie ubrań w danym kolorze, dekorowanie mieszkania lub wizualizację. 

Istnieje mocno rozbudowany dział dot. efektywnego używania kolorów a badania robi się oczywiście z myślą o krwiopijnych firmach sprzedażowych, których reklamy wykorzystują wszelaką wiedzę, aby wywołać wspomnienia i inne uczucia, które mają nas zachęcić do kupienia tego, czego wcale nie chcemy. Generalnie w trudnych czasach ludzie potrzebują więcej koloru i jeszcze zupełnie egzotyczna ciekawostka - zielony zmniejsza liczbę godzin nieobecności w pracy spowodowanej chorobą hmmm… ciekawa jestem metodologii i wielkości próby do tego badania.

Czytając różne artykuły można wywnioskować, że analizy są trochę stereotypowe na zasadzie gruby to leniwy a chudy to złośliwy i oczywiście nie wykluczam zawartych w nich prawd to z racji dużych rozbieżności mam do nich dystans tym bardziej, że ulegamy różnym trendom i modom, bo któż jest od nich całkowicie wolny.

Dorobiłam jeszcze dwa szklane naczynia tzw. kurzołapy, do puchnącego kompletu różanego a pomysły na kolejne przedmioty zataczają coraz szersze koło tylko ten czas ani go obejść, ani przeskoczyć sztywniak straszny.


I dawno nie pokazywana gwiazda drugiego planu, czyli Romek a powinien być  -Atomek z racji napędu. Jeśli chodzi o zdjęcie nie przypadkowe, bo dobrane kolorystycznie do dzisiejszego wpisu i pokazuje jeden z jego stanów psychicznych ze wskazaniem na ścisłą chromoterapię.