Już gdzieś,
kiedyś zanudzałam, że niektóre kolory lubię bardzo, inne trochę a jeszcze
innych wcale a nawet w swojej gorliwości załączyłam jakiś dziwny raport
kolorystyczny. Że niby turkus lubię niespecjalnie, choć uległam modzie i
coś tam zmontowałam w tym kolorze, że niebieski średnio, ale też coś
zmontowałam, ale już z czerwieni to mam w domu tylko pomidory.
Jednak, jeśli chodzi o sepie tych kolorów to zupełnie inna bajka a na dowód wykorzystałam motyw tego niby zdezelowanego, samochodu, którym okleiłam tacę i kilka podkładek, a który powalił mnie od pierwszego wejrzenia tym swoim głębokim, poranionym turkusem, co jednak nie przeszkadzało mi bezlitośnie dołożyć mu jeszcze ran przecieranych i chlapanych.
Jednak, jeśli chodzi o sepie tych kolorów to zupełnie inna bajka a na dowód wykorzystałam motyw tego niby zdezelowanego, samochodu, którym okleiłam tacę i kilka podkładek, a który powalił mnie od pierwszego wejrzenia tym swoim głębokim, poranionym turkusem, co jednak nie przeszkadzało mi bezlitośnie dołożyć mu jeszcze ran przecieranych i chlapanych.
Chustecznik z jednym z moich ulubionych obrazów włoskiego malarza Julio Romano i być może nie przystoi tak wspaniałe dzieła na chustecznikach nalepiać, ale dramatyzm w tym szalonym tańcu tak bardzo mnie porusza, że nie zostaje mi nic innego jak po kolejne chusteczki sięgać.
Serducho w niebieskich sepiach, które tak bardzo zauroczyły mnie u naszej koleżanki z bloga http://www.astrolabiumart.pl że pozazdrościłam i postanowiłam też coś zmalować w ten deseń jednak jeszcze kilka lat nauki wydaje się być niezbędne.
A na zakończenie tradycyjnie już kartki.
Miałam, co prawda nie rwać już szat na łamach bloga, ale wydarzenia ścigają się między sobą jak na szalonej karuzeli a żel na opuchnięte powieki powinien być suplementem do mojej codzienności i to najlepiej w beczkach. Okazuje się, że nie ma już potrzeby szukać nowego właściciela dla Marysi z poprzedniego posta, bo odszedł od nas dramatyczne mój ukochany kot Roman i jest to trzecie pożegnanie w tym roku.
Pamiętam dzień kiedy panie z TOZ-U przytargały pudło z biało-rudym diabełkiem, który jak huragan katrina przetoczył się przez wszystkie pokoje, potrącając to, co stanęło mu na drodze i tak mu zostało tzw. ruchliwa upierdliwość zwana naukowo nadpobudliwością psychoruchową. Potem wskoczył na stolik i mnie pocałował wzbudzając powszechny aplauz i to też mu zostało, bo dzień bez pocałunku był dla nas dniem straconym wszak byłam jego sprzątaczką, drapaczką i opatrywaczką ran bitewnych.
Kiedy w rozmowie telefonicznej pani z TOZ-u wyczuła moje nim zmęczenie
zaproponowała wymianę na spokojniejszy egzemplarz, ale wymiana kota w worku na kolejnego kota w worku to bezsens poza tym jak to wymienić? Dzieci też
można?
Uwielbiał lokować swe ciało w środku majdanu z farb i lakierów, co doprowadzało mnie do pasji, ale mąż
obserwując nasz związek tłumaczył, że to z miłości, bo on kocha wszystko, czego
dotykam. I tak toczyliśmy wspólny żywot albo pod górkę, albo z górki na pazurki do
momentu, kiedy to w pogoni za ciszą przeprowadziliśmy się do domu pod lasem, gdzie zmienił się w niezależnego ważniaka i zaczął mieć własne życie, które zresztą go zabiło.
A ponieważ ziemia dalej toczy swój garb uroczy jak śpiewa Stare Dobre Małżeństwo Nutelka zyskała
jego miejsce na łóżku, Marysia zyskała nowy dom tylko moje miejsce w sercu nie wiem,
kiedy się zabliźni i chętnie wróciłabym do czasów, kiedy jego ADHD
było na najwyższych obrotach i była bym przeszczęśliwa gdybym się mogła na
niego zezłościć jak za dawnych lat.
Drzwi zostały
zamknięte, czyli ostanie zdjęcia Romana.
Kolejne drzwi się otworzyły, czyli pierwsze zdjęcia Marysi. Niestety nie całuje tak jak Roman w końcu jesteśmy tej samej płci i mam nadzieję, że kiedyś będę patrzeć na te jej pierwsze dni z nami i wspominać ją tak jak teraz wspominam Romana, bo na razie widzę tylko biało-czarnego diabełka.
Zwykle w tym miejscu i o tej porze miewałam głupawkę przedurlopową tym razem jest ona poniżej normy, bo krok po kroczku najpiękniejszy w całym roczku idzie nasz czas i jakoś uda mi się lepiej lub gorzej wylizać rany i z hukiem wykurzyć smutki i tęsknoty, a ponieważ środki komunikacji się zapełniły, więc kolejny raz unikniemy zgiełku, upały się skończyły, czyli unikniemy maltretowania ciał żarem a jak zwykle dzikie i zadumane Bieszczady tkwią w tym swoim dzikim zadumaniu, więc po raz kolejny nie uda nam się uciec przed ciszą i spokojem.
też nie przepadam za turkusem ale... akurat w Twoich pracach ładnie się prezentuje...
OdpowiedzUsuńtak żal mi Romana...
Przykro mi z powodu straty Romana...
OdpowiedzUsuńA ten sepiowany i "bezlitośnie" poprzecierany turkus to wyszedł Ci rewelacyjnie! I zupełnie nie rozumiem Twoich zastrzeżeń, jeśli chodzi o postarzone niebieskie serducho - dla mnie wygląda pięknie! Życzę spokojnego wypoczynku...
Super. Szkoda,że potrafię tak postarzać....
OdpowiedzUsuńCudowne prace, komplet z busem przepiękny, zakochałam się, kiedy ja się nauczę tak dodawać lat przedmiotom...?
OdpowiedzUsuńTrudno się żegnać z przyjaciółmi... u mnie wciąż kocie zmiany wart, przychodzą, odchodzą, ale każdego żal.
Przykro mi z powodu Romana,to w końcu członek stada,mam nadzieję,że Marysia osłodzi troszkę smutek...Duszę masz wrażliwą,co widać po pracach,turkus w Twoim wydaniu cudowny:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje sepie...U mnie kolorki też okazyjnie, jako dodatki, ale ten turkusik chwyta za serce:)
OdpowiedzUsuńLubię klimat Twoich prac, nie wiem skąd czerpać takie motywy ale to świetne. Urlop przede mną i za wszelką cenę, chcemy uniknąć tłoku i nie możemy zostawić na długo naszego kota. Staruszek bardzo za nami tęskni.
OdpowiedzUsuńSmutno po rozstaniu ze zwierzakiem, który był domownikiem.
Nowa kotka wynagrodzi i pozwoli inaczej myśleć :)
Pięknie wygląda ten turkus w sepii !!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Romana.. Mam nadzieje, ze pozostala dwojka czworonoznych przyjaciol oslodzi troche smutek.. Turkus w sepii wyglada pieknie! Krzeslo z poprzedniego posta jest cudne:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńA ja lubię te Twoje kolorowe "wybryki"... czasem trzeba troszkę wyskoczyć poza wydeptaną ścieżkę. A to stare auta ma jakiś taki kubański klimacik, cudo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prace rewelacyjne, nie umiem wybrać, która ładniejsza. Chustecznik bardzo klimatyczny, taki magiczny.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Romana, mam duże stado( 3 koty i psa ), rozpieszczam je okrutnie, a one pięknie się za to odwdzięczają.
Pozdrawiam Iza
Cóż rzec... odejście kochanego czworonoga zawsze smuci. Mam jednak nadzieję, że szybko odnajdziesz radość z Marysi (choć całować jak Roman nie będzie) i że porządnie wypoczniesz na urlopie. Uścisków moc przesyłam :)
OdpowiedzUsuńGrażynko, jejku... jak to będzie bez Romana?... ale być musi.
OdpowiedzUsuńJa wiem, i Ty wiesz, że ta rana w sercu się w końcu zabliźni, tylko czasu trzeba i... uczucia od tego następnego w kolejce do serca zwierzaczka, który miał szczęście i już zdobył ten przyczółek ;)
A turkusy lubię bardzo, ale najbardziej takie sponiewierane i spłowiałe, jak u Ciebie teraz. Bardzo ładne.
Ściskam czule ;)
kolorki wspaniałe
OdpowiedzUsuńKurcze jesteś mistrzynią kolorów mimo, że stosujesz je tak oszczędnie!!! Pogdlądam, podgladam i podejrzeć nie umiem, jak to robisz, te przeciery, drapania i chlapania są cudne. Szkoda mi Romana, ale tak to już jest ze zwierzakami...szczególnie, jak swobodnie poruszają się poza domem, wtedy nie zawsze dożywają starości. Wiem ile uczucia przelewam na tego mojego smrodka, Mopka i byle sraczka a już się o niego martwię, jak o dziecko normalnie....
OdpowiedzUsuńBuziaczki i udanego urlopu:)
Byłam tu już wczoraj - z drżeniem serca ;) - oczy napaść i z ulgą wieelką(!) stwierdzam, że zupełnie niepotrzebnie mi to serce drżało, zupełnie niepotrzebnie, bo znowu jestem zachwycona :)Twoim vintage i spokojnie mogę te oczy paść aż do samego wypęku...
OdpowiedzUsuńA te turkuso-niebiesko-zieloności maja coś w sobie, nie? Pewnie, że mają - wystarczy zerknąć, co jeszcze raz właśnie uczyniłam, na Twoje serducho i podkładki (piękna porcelana tak à propos :)).
Chustecznik ze świecznikiem tworzy bardzo dostojną parę - brąz cudny, a motyw - wiadomo, jeszcze cudniejszy, a kartki? no te, to kontemplowałam dobry kwadrans... zauroczyły mnie mnie na amen:)
Pozdrawiam z Posen i życzę Ci danego urlopu, i spokoju...
Bardzo mi żal Romana...
Aha, byłabym zapomniała - to kto od kogo uczyć się ma, to sprawa wielce dyskusyjna jest :)
Uwielbiam Grażynko Twoje prace, mają "stare dusze".
OdpowiedzUsuńWspółczuję pożegnania......Jakoś krążą te dni ostatnie wokół mnie też.
Ściskam Cię mocno i życzę, abyś odpoczęła i cieszyła się chwilą.
Ogromnie współczuję odejścia Kocia. A prace piękne, z charakterem. Turkusy - intrygujące, wibrujące jak silnik starego busa..
OdpowiedzUsuńTwoim karteczkom zawsze w całości i na dodatek łatwo daję się uwieść, te dzisiejsze nie są wyjątkiem...
OdpowiedzUsuńRomana szkoda... był częścią naszego wirtualnego świata, a Twojego prawdziwego więc rozumiem i bardzo współczuję straty...
Turkusy w odcieniu szmaragdu są cudne, aż oczu oderwać nie można.
Udanego urlopu! I oczywiście podtrzymuję zaproszenie:)
Pięknie to opisałaś,choć smutno,takie życie.
OdpowiedzUsuńCudne te Twoje artystyczne działania, trudno wybrać to naj.
Pozdrawiam cieplutko
Pierwszy raz jestem u Ciebie. Świetnie piszesz! Bardzo współczuję z powodu straty.. Oby Marysia była pociechą i futerkiem na otarcie łez. Bardzo podobają mi się Twoje wytwory! Serduszko mnie zauroczyło!:) Eh, może kiedyś coś się wymienimy?:) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńTe turkusowe podkładki mają wyjątkowy urok może dlatego że nie są takie "słodkie". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne są Twoje prace.
OdpowiedzUsuńUwiodły mnie podkładki a zwłaszcza zdjęcie na nich :)
Chustecznik jest też bardzo ciekawy, obraz świetnie w całość wkomponowany :)
przykro mi z powodu Romana, ja też mam kicię...
OdpowiedzUsuńbardzo podobają mi się twoje kartki :) są fantastyczne :)
pozdrawiam ciepło
Zajrzałam, bo mój decu też odbywa się wieczorową pora, gdy to moje małe czteroletnie szczęście w końcu pójdzie spać. Myślałam, że widziałam już najpiękniejsze rzeczy, ale to co pokazałaś powaliło mnie z nóg. Chyba schowam moje zabawki, bo gdzie Ty a gdzie ja... Cudne cudeńka robisz... wszystko jest takie dopieszczone i idealne.
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona! Będę zaglądać.
Komplecik turkusowy jest wspaniały. Grafika obłędna. Opowieść o twoich zwierzaczkach wzruszyła mnie. Jestem "mamą" dwóch kotów (rotacyjnie czasami trzech) i psa więc takie opowieści są mi bardzo bliskie. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńten motyw na podkładkach cudny!moj maz był by takim wprost zachwycony. Swietne rzeczy!
OdpowiedzUsuńGrażynko, napisałam maila w sprawie wymianki, doszedł? czekam aż coś skrobniesz w odpowiedzi:) pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z turkusów wróciłaś na tarczy, mi to się jeszcze nie udało :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie popatrzeć na wszystkie twoje prace, muszę przyznać, że wkładam je sobie do osobnego folderu inspiracji :) Z powyższych prac najbardziej urzekła mnie kartka z guzikiem i kokardką, pięknie zestawiłaś faktury, kolory, niby w podobnej tonacji, a wydaje się bardzo kolorowa dzięki niuansom :)