wtorek, 9 września 2014

Tego jeszcze nie było, czyli szafa paździerzowa zupełnie od nowa

Była sobie szafa..……o nie, nie wcale nie była stara jak świat, bo miała tylko  pięć lat (jak widać rymy mnie nieustająco prześladują). Kupiona była tylko na chwilę, bo tania była jak barszcz, ale bardzo potrzebna w tamtym czasie i miejscu. No a, że tania to i tandetna z tzw. paździochy, więc ani taką przetrzeć, ani z taką pokombinować słowem ani do tańca, ani do różańca. I choć fasadę miała całkiem przyjazną to wnętrze szkaradne, bo jak wiemy płyta paździerzowa to tylko wióry i pył bynajmniej nie gwiezdny. Była tak tania i tak tandetna, że w zamyśle miała być przy pierwszej lepszej przeprowadzce wyrzucona. Zresztą podróży to i tak miała nie przetrzymać wszak paździocha sama potrafi się rozsypać. 



A tu niespodzianka, bo tę tanią jak barszcz szafę z paździochy ze szkaradnym wnętrzem, co to ani do tańca, ani do różańca polubiliśmy. Za co? Do dziś nie wiadomo. Może, że zgrabna, więc wszędzie się wpasuje a na deser przejrzeć się można. Kiedy doszło do przeprowadzki została pieczołowicie rozkręcona potem skręcona i dalej jest z nami. Czy przetrzyma kolejne podróże? Któż to wie zależy gdzie i kiedy
 

Przeobraziłam ją z przekory, bo całkiem nieźle wyglądała w poprzedniej wersji, ale jedna z naszych blogowych koleżanek wdepnęła mi na odcisk. Dzięki Viko bez Ciebie bym się za nią nie wzięła.


 Jak wyglądała współpraca farb Anny Sloan z płytą paździerzową? Na początku chciało mi się wyć. Miałam wrażenie, że wszystko zaraz spłynie po jej śliskiej i tandetnej powierzchni tym bardziej, że użyłam cracli jednoskładnikowych, ale w miarę schnięcia było już tylko lepiej. Kiedy na drugi dzień chciałam jej dorobić przecierek musiałam się mocno przyłożyć, bo farba nie chciała odpuścić.   



Przy okazji kilka fotek naszego "wygryzionego" biura, w którym stoi szafa a wygryzionego  ze względu na celowo zrobione w przejściu szczerby w tynku. Biuro jest, co prawda wyszczerbione, ale za to z widokami.




Poza tym,  ponieważ jestem na urlopie pomalowałam większość domu i odnowiłam wiele już dawno odnowionych drobiazgów to znaczy, że przyszedł czas na odpoczynek, bo przecie mamy wrzesień i  Polska nam opustoszała od morza do Tatr. Przyszedł, więc czas by odwiedzić pewną Jagodę….. z Magody czy jakoś tak.


środa, 3 września 2014

Czerń, biel i szarość, czyli odrobina klasyki

Dość dawno mnie tu nie było i najpierw długo hulał wiatr by potem opadł kurz, więc czas by ponownie odpalić bloga i  pajęczynę z kątów powymiatać. Pewnie się zdziwicie, ale postanowiłam w trosce o wasze zmysły i moją chyba nieco rozbuchaną reputację postawić dziś na klasykę dlatego też nie będzie śladu po fajerwerkach i różowych piorunach z poprzedniego posta. Będzie klasycznie, nobliwie i grzecznie i tylko proszę nie zacznijcie ziewać już na wstępie. 



Powstały takie oto dwa chusteczniki na zamówienie jakby dwa bratanki, bo oba w czerni i bieli a  w ramach podsumowania powiem tak:
a/ termin realizacji przekroczyłam co najmniej o kwartał,
b/z różnych powodów nie dotrzymałam żadnego z uzgodnień, co do wyglądu poza kolorystyką,
c/ włożyłam w nie dużo serca.




Zwłaszcza ten z kropkami kosztował mnie sporo zachodu, bo ma on na sobie materiały chyba z siedmiu źródeł i ciągle mu dokładałam jakieś większe lub mniejsze detale. Taki trochę mobilny decoupage.


Oprócz chusteczników zrobiłam serducho w czerniach, bo właśnie takie mi się od dawna marzyło, ale kiedy tylko je zrobiłam zastanowiłam się, co właściwie można z nim zrobić. Serce w tak specyficznych kolorach musi poczekać na swoje pięć minut. Można by rzec, że to serce do zadań specjalnych.



Kartka to prosta metoda żeby wyrzucić z siebie wiercący dziurę w brzuchu pomysł, który w decoupag’u kosztowałby tydzień pracy, więc jeszcze raz usidliłam tego misia właśnie na kartce, bo że słodki jest każdy widzi.




Tradycyjnie też użyłam do niej piórka z własnego podwórka a skoro jesteśmy przy rymach ułożyłam wierszyk o tymże misiu.

Miś
No a dziś znowu miś
ma serducho nie od dziś.
I choć misie wolą tło
to ten parcie ma na szkło.
Bo to misio celebryta,
więc tak często tutaj wita.
Będzie jeszcze wiele razy,
bo to misio jest bez skazy.



I jeszcze jedna kartka w szarościach tym razem a tematem wiodącym jest miłość tak na wszelki wypadek żeby nie umknęła.  





Maryśka z cielęcym wzrokiem też wpisuje się w ten dzisiejszy czarno biały temat.


Od tego miejsca muszę uwolnić kolory, ponieważ wygrałam candy u Marzeny i otrzymałam kilka cudnych rzeczy. Zwłaszcza turkusowe, korale mnie powalają, bo ciągle jeszcze nie rozumiem jak można tak elegancko oblec taką małą kulkę włóczką, ale widocznie nie dla mnie ta robota skoro nawet pojąć nie potrafię. Dziękuję Ci Marzeno i wybacz, że nieco przerobiłam te fotkę aby się tu do mnie wpasowała. Marzena jest wszechstronnie utalentowana robi biżuterią, dekupażuje oraz zajmuje się posstcrossingiem i naprawdę warto zajrzeć na jej piękny blog Chwile w obrazkach



Nie to, co staramy się pokazać, lecz to co staramy się ukryć jest  prawdą o nas.



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Sesja obsesja, czyli jak jeszcze bardziej zamieszać w swoich zwojach



Wiem, wiem możecie być nieco w szoku ze względu na wygląd bloga, ale ostatnio zafascynował mnie pewien program do obróbki zdjęć na tyle, że doszło do wielu zmian również wstecznych i póki mi nie przejdzie nie podejrzewam żeby to był koniec. Dlatego dziś ani ładu, ani składu tu nie szukajcie, bo będą mega wariacje w temacie efektów specjalnych i oczpoląs raczej gwarantowany.


 
Zrobiłam co prawda tylko kartki, ale pokażę je w tysiącach różnych odsłon tym bardziej, że szkoda mi czasu na klepanie w klawiaturę. Z pewnością uporządkuję się z czasem i kolorystycznie i stylistycznie i wybiorę, co mi najbardziej pasuje, ale póki, co nie wiem kiedy to nastąpi. A na razie niech żyje bal.  








Ponieważ poprzedni notes na nieokiełznane myśli okazał się za mały, bo całego tego kłębowiska nie da się w nim żaden sposób przejrzyście upchnąć zrobiłam nieco większy i już widzę, że ten też nie spełni swojej roli. Żeby się uporządkować potrzebny mi jest kajet o solidnych gabarytach, ale to pewnie następnym razem.
 




Zwierzętom też nie odpuściłam. Poniżej zdjęcia pt. - znajdź Maryśkę i oczywiście kilka wariacji. 





  Maryśka gwiazda filmowa. 




Łaskawie podniosła swój łepek zza zawijasów, bo przecież każdy ma swoje zwoje i to takie na jakie zasługuje.  


Pies super patriota zjada nawet ogryzki po jabłkach.